piątek, 16 października 2015

Rozdział 3

      Gdy tylko wróciły do domu, Vanessa wbiegła na schody, a matka kazała Megan i Jennifer pójść do salonu. Zanim ruszyła w górę schodów, Van spojrzała na Meg, próbując ją bezgłośnie przeprosić. Ta jednak machnęła tylko ręką, co miało znaczyć żeby jak najszybciej się ulotniła. Zaraz po wejściu do pokoju, usłyszała krzyki pani Stone. Nie mogła rozróżnić żadnych słów, ale pewnym było, że jest bardzo zła. Po chwili do pani Tatiany dołączyły Jennifer i Megan. Były to jednak krzyki bólu. ''Wyciągnęła pas''-pomyślała.
      Nie myliła się. Chodzi o gruby, skórzany pas, którym były bite bezlitośnie za każdym razem, gdy ich wybryk nawet w najmniejszym stopniu spowodował uszczerbek w kieszeni ich matki. ''Byłam lana przez moją matkę dokładnie takim pasem i spójrzcie tylko. Przestałam myśleć o głupotach i mam teraz własną firmę. Zobaczycie, że kiedyś mi podziękujecie''- powtarzała ilekroć któraś się jej sprzeciwiła. Vanessa wyszła z pokoju i wyglądała ukradkiem z góry schodów na kłótnię dochodzącą z dołu.
- Mam dość!-Donośny krzyk Jenny wyrwał Vanessę z zadumy.- Nie masz prawa nam nic zrobić! Nawet nie jesteś naszą prawdziwą matką!- Potem usłyszała uderzenie w policzek i głos wspomnianej kobiety.
- Jak śmiesz głupia smarkulo! Gdyby nie ja wylądowałybyście na ulicy, a ty jeszcze masz czelność podnosić na mnie rękę?!
      Reszta była juz tylko mieszaniną krzyków złości matki i krzyków bólu córki.
- Proszę przestań!- Megan błagalnym głosem wołała do mamy, gdy zobaczyła, że jej siostra straciła przytomność.
- Cicho bądź! Albo znów cię doprowadzę do porządku!
      Furia w oczach pani Stone jednak przygasła na widok Jennifer leżącej na ziemi. Krew znaczyła bluzkę na plecach Jenny. Dostrzegła też niewielkie plamki na plecach Megan. "Tym razem przesadziłam". Struchlała w duchu i zarzuciła pas na ramię. Rzuciła jednak tylko:
- Zanieś siostrę do pokoju.Pomóż jej.- Dodała do Urszuli (jednej ze sprzątaczek), która chciała bezszelestnie czmyhnąć z korytarza do kuchni.
      Ula ma coś koło 40 lat. Jest szczupła, ale bardzo silna. Pracuje w domostwie pani Stone od kiedy tylko pojawiły się tu dziewczyny. W godzinach pracy musi mieć strój odpowiedni do wykonywanego przez nią w danej chwili zajęcia. Ciemne włosy spięte w ciasny kok, z którego najmniejszy kosmyk nie ma prawa wystawać. Dokładnie tak jak chce pani Stone. Idealnie. Bywało też tak, że to Urszula chodziła ze swoją szefową na ważne spotkania, ponieważ zna się na papierkowej robocie i negocjacjach jak nikt inny. Jest niezwykle urodziwa, a już zwłaszcza jej brązowe oczy. Panią Tatianę nieraz wprowadziły w taką zadumę, że aż sama musiała się w duchu skarcić. Nie żeby miała nagle jakieś homoseksualne zapędy. Po prostu uważała Ulę za niezwykle urodziwą kobietę. I te oczy... jest w nich coś, przez co NIKT nie może oderwać od nich wzroku.
- Tak jest.- Ukłoniła się swej szefowej i wraz z Megan powoli zaczęły wnosić Jennifer po schodach.
      Pani Stone wciąż otumaniona gniewem ruszyła wolnym krokiem, by pozostałe ogniki furii ugasić na podniszczonej już szafce w jej sypialni.
- Wezwę doktora Kamińskiego. Połóż ją, szybko.- Powiedziała Urszula i podbiegła do Megan, która wpadła na ścianę i osunęła się na ziemię.
- Zakręciło mi się w głowie. Spokojnie, nic mi nie będzie.
- Wezwę go do was obu. Poczekaj tu, pójdę po Vanessę. Nie wstawaj.- Urszula oddaliła się pospiesznym krokiem.
- Matko!- Vanessa podbiegła do siostry.- Poczekaj, pomogę ci wstać.
- No już, już. Nie rób ze mnie kaleki.- Megan przewróciła oczami, ale oparła się na ramieniu siostry.
      Gdy doszły do swojego pokoju, Vanessa usadziła siostrę na jej łóżku i pomogła Urszuli przynieść Jennifer.
- Lekarz będzie za około 10 minut.- Powiedziała Ula, chowając telefon do kieszeni.
- Co jest?- Jennifer otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju.
      Po bokach drzwi wejściowych, w kątach pomieszczenia stało łóżko Vanessy i Megan. Po przeciwległej części pokoju, na przeciwko łóżka Kitki, stał ten sam mebel należący do Jennifer. Każda miała swój stolik nocny ze stojącą na nich lampką. Pod oknem ułożono trzy biurka w kształcie litery L. Resztę dostępnej powierzchni stanowiły duża, rozsuwana szafa z trzema skrzydłami i regały na książki. Wnętrze jest  nowoczesne, ale dla sióstr zarazem przytulne. Jasno popielate ściany, gdzie przy łóżku każdej, Jennifer namalowała inny wzór. U Megan- burzowe chmury z piorunami, u Vanessy- duże drzewo, na gałęziach którego siedzi różnego rodzaju ptactwo, natomiast jej część zdobi duży płatek śniegu. Każde z tych malowideł było koloru czarnego. Meble mają mleczny kolor. Fioletowy dywan dopełnia ciemnobrązowe panele. Znajdują się tam również dekoracje w kolorach czerni, bieli i fioletu. Kolor śliwkowego fioletu mają również pościele dziewczyn.
- Obudziła się! Dzięki Bogu!- Urszula odetchnęła z ulgą.
- Matka znowu przesadziła?- Wyraz twarzy Jennifer ukazywał dezorientację.
- Nie wstawaj!- Vanessa podbiegła do siostry.- Megan, to się tyczy i ciebie.- Dodała, gdy zobaczyła, że dziewczyna się podniosła.
- Dzień dobry.
      Czterdziestoletni mężczyzna wszedł do otwartego na oścież pokoju. Rozczochrane czarne włosy, jedniodniowa szczecinka na twarzy oraz podkrążone szare oczy wskazywały na zmęczenie lekarza. Ma około 180 cm wzrostu. Dość muskularny. Widać regularne uczęszczanie na siłownię. Przyszedł ubrany na sportowo, z plecakiem przerzuconym przez ramię. Najwidoczniej przeszkodzono mu w treningu. Ogółem wygląda jak wyciągnięty prosto z magazynu dla modeli.
- Która tym razem?- Pan Kamiński skinął Urszuli na powitanie.
      Nie czekając na odpowiedź, podszedł najpierw do Jennifer.
- Jak mocno nadszarpnęłyście budżet Tatiany? Usiądź- Polecił.
- Nie tak znowu mocno.- Pan Kamiński wysunął rękę, łapiąc Jennifer za plecy, zapobiegając w ten sposób jej upadkowi.- Kręci mi się w głowie.
- Widzę.- Wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, plastry i gazy.- Podciągnij bluzkę i połóż się na brzuchu.- Tym razem przegięła- Mruknął bardziej do siebie niż do innych.- Może cię zapiec.
- Ulka, mogłabyś opatrzeć Megan?- Podał jej opatrunki.
- Pewnie.
       Po wykonaniu jeszcze kilku badań, mężczyzna orzekł lekkie wstrząśnienie mózgu u obu pacjentek.
- Tak nie może dalej być.- Pan Kamiński rozmawiał z matką dziewczynek w salonie.- Nie możesz się tak nad nimi znęcać. To mogło się skończyć o wiele gorzej i sama dobrze o tym wiesz.- Mówił głosem na tyle zduszonym, by nikt niepowołany nie usłyszał ich rozmowy, ale też na tyle głośno i takim tonem, aby to co mówi, trafiło do sumienia rozmówczyni.
- Poniosło mnie.- Pani Stone spokorniała. Zdała sobie sprawę jak głupio i dziecinnie to brzmi.
- Który to już raz? Mogłem wcześniej przymykać na to oko, ze względu na wieloletnią znajomośc, ale teraz...
- Dobra, po prostu powiedz ile chcesz?- Kobieta wyprostowała się, przewróciła oczami i zrobiła zniecierpliwioną minę, choć tak naprawdę obawiała się, że mężczyzna w końcu spełni groźby wypowiadane przy każdej  jego wizycie.
- Tu nie chodzi o pieniądze...
- Tomku...
- Zrozum, wcale nie chodzi mi...
- Ile?
- Dziesięć tysięcy.
- I nic nikomu nie powiesz?- Pani Stone przygryzła lekko dolną wargę.
-Nic.
- ... zgoda... chodź- Zaprowadziła go do sąsiedniego pokoju, by podać mu w gotówce podaną sumę.
      W tym czasie Urszula rozmawiała z dziewczynkami.
- No to dopiero wymyśliłaś.- Powiedziała zwracając się do Jennifer.
- Skąd ta pewność, że to ja wymyśliłam?
- Oj Jenny, znam cię lepiej niż ktokolwiek inny, a widząc po obrażeniach stwierdzam, że twój przekręt musiał z lekka uszczuplić zasoby waszej matki.
- Przykleiłyśmy Grubaskę do krzesła…- Na samo wspomnienie szamoczącej się nauczycielki, dziewczyny zaczęły się śmiać.
- No to pojechałyście po bandzie…
- Tylko, że to nie Megan powinna oberwać, a ja…- Czuć było w tonie Vanessy wyrzuty sumienia.
- Co? Nie sądziłam, że dasz się namówić. A ty, czemu wzięłaś winę na siebie?- Wstała i podeszła w stronę Meg.
- A wolałabyś opatrywać teraz Van?
-Wolałabym nie opatrywać żadnej z was.
- Ktoś w tej rodzinie musi być spokojny, a ktoś musi rozrabiać- Jennifer uśmiechnęła się łobuzersko.
- A było chociaż warto?
- Gdybyś widziała jej minę...- Wtrąciła się Vanessa.- Musi sobie poszukać nowej ulubionej spódnicy, bo ze starej niewiele się zostało.
-Nieźle. Aczkolwiek następnym razem trochę się pohamujcie, bo będę musiała was całe w bandaże opakować.
Zaczęły się śmiać. Wieczorem Urszula kazała zejść Vanessie na kolację a pozostałej dwójce dała szklankę wody i trochę chleba.


- Jak tylko tam na dole skończą jeść kolację, postaram się coś dla was przemycić.
- Jesteś kochana.- Jenny i Megan chciały ją uściskać, ale powstrzymał je silny ból.
- Dobra, dobra zobaczymy co da się zrobić.- I z uśmiechem opuściła dziewczyny.

                               *   
                                                                          *
                                                                                                                        *
Gratuluję wytrwałym! Ten rozdział chciałam wrzucić już dwa tygodnie temu... niestety szkoła i wszystkie obowiązki z nią związane uniemożliwiły mi to :( ale w końcu jest i jestem zadowolna :) Następny rozdział wrzucę za dwa tygodnie (ewentualnie trochę później- no wiecie, szkoła -.-).
Co do zakładki z rysunakmi. Jestem w trakcie rysowania naszych trzech głównych bohaterek, ale mam na to wszystko czas tylko w weekendy, więc miałam do wyboru, w ten tydzień robię rysunek, w ten piszę rozdział... i tak to się rozwlekło w czasie... Nie przedłużając mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba :) Dzięki, że nadal śledzicie pilnie mojego bloga,  zachęcam do komentowania i zostania tu na dłużej :)


                                                                                                              Prawa autorskie zastrzeżone