niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 7

Ci, którzy byli na moim blogu już wcześniej, z pewnością będą się zastanawiać i dociekać kim jest Megan. Otóż jest to nadal nasza kochana Kitka, uznałam jednak, że to imię jest zdecydowanie ładniejsze i po prostu bardziej pasuje. Dla jasności- Kitka od teraz ma na imię Megan. Starałam się poprawić to imię w pozostałych rozdziałach. Jeżeli jednak ktoś dojrzy "Kitkę" byłabym wdzięczna gdyby mnie poinformował :) W poprzednich rozdziałach zaszły niewielkie zmiany, głównie stylistyczne. Zmieniłam tylko siostrom wygląd włosów w rozdziale 1. Myślę, że na ten moment to tyle ogłoszeń, nie przedłużam więc niepotrzebnie i odsyłam do rozdziału siódmego znajdującego się poniżej :)
                                                        
                                                        

- Mogliby chociaż po sobie posprzątać.- Vanessa położyła materac na miejscu i pościeliła swoje łóżko.
- Kiepscy z nich włamywacze. Nawet nie umieją zatrzeć po sobie śladów.- Jennifer wykonała tą samą czynność co siostra.- Ej, spójrzcie.- Podeszła do rogu dywanu, na którym stał pozostawiony przez nią karton.- Tylko to stoi tam, gdzie zostawiłam.
- Może nie zwrócili na nie uwagi?- Megan ścieliła własne łóżko.
- Najwidoczniej. Na pewno zostawiłam je w takiej pozycji. Nawet go nie ruszyli.
- No to całe szczęście, bo gdyby je podnieśli, spalony dywan w tym miejscu mógłby dać im „małą” wskazówkę, że nie tylko ty tu mieszkasz.- Powiedziała Vanessa.
- Czyli, że tylko dzięki temu, że Jennifer położyła tu to pudło, jestem tymczasowo bezpieczna?- Spytała się Megan.
- Na to wychodzi.- Ula składała ubrania sióstr, rzucone przez Łowców na podłogę.
-  Mamy żyć normalnie, ale jak?- Jennifer zaczęła pomagać Uli składać ubrania.- Z Megan nie możemy nawet nikogo dotknąć. Nie da się uniknąć kontaktu fizycznego, choćby na przykład, gdy ktoś cię niechcący szturchnie ramieniem. Nie chcę nikogo zamrozić, a Meg z pewnością nie chciałaby nikogo spalić.
- No może Zośkę…- Megan zamknęła okno. Vanessa uniosła brew.- Nie mówcie, że wy też nie macie na to ochoty.- Dopowiedziała.
- Nie wiem co mogę wam powiedzieć.- Odparła Ula.- Jedynym wyjściem z sytuacji jest zwiększona ostrożność. Vanessa może wam pomóc.
- Jak zwykle los naszej trójki leży w moich rękach.- Vanessa westchnęła przesadnie.
- Co byśmy bez ciebie zrobiły?- Jennifer przewróciła oczami.
- Nie mam pojęcia.- Vanessa podeszła do biurka Jennifer.- Jenny…
- Co jest?- Jennifer ścierała ślady błota z parapetu.
- Może lepiej sama podejdź i to zobacz.- Vanessa upuściła karteczkę znalezioną na biurku siostry.
       Wszystkie przerwały wykonywane dotychczas czynności. Stały w oczekiwaniu na to, co zaraz usłyszą. Wydawać się nawet mogło, że zarówno Vanessa jak i Megan się najeżyły. Spojrzenia obecnych w pokoju spoczęły na Jennifer, która na miękkich nogach podeszła do siostry, kucnęła i podniosła upuszczoną wiadomość. Zadziałało u niej dziwne przeczucie. Coś jakby… instynkt? Tylko to słowo przychodziło jej do głowy w chwili, gdy trzymała kartkę pomiędzy dłońmi. Wyglądało to trochę jakby się modliła. Była jednak czujna. Miała nieobecny wzrok. Spoglądała gdzieś w dal. Po jakiś dwudziestu sekundach Megan zaczęła się niecierpliwić.
- Powiedz w końcu co tam jest napisane!- Uniosła głos przerażona tym, jaka treść kryje się na znalezisku.
- Co?- Jennifer miała wrażenie, że została wytrącona z głębokiej zadumy.
- No karteczka, którą nie wiedzieć czemu trzymasz ciągle między dłońmi.- Wskazała palcem na zaciśnięte kurczowo dłonie.
- Wyczułaś…- Zaczęła Ula.
- Tak.- Jennifer jej przerwała.
Znów nastała cisza. Jenny wzięła głęboki oddech i spojrzała na tekst. Otworzyła szeroko oczy, nie dowierzając  temu, co przeczytała.
- „ Tym razem miałaś sporo szczęścia. Uważaj na siebie.”
       Karteczka znów wylądowała na ziemi. Jennifer robiła wszystko, by uspokoić natłok myśli. Siostry również próbowały opanować narastający strach. Ula milczała tylko i obserwowała całą trójkę uważnie. Jakimś cudem udało im się zapanować nad mocą, która chciała po raz kolejny ukazać się w sposób niekontrolowany.
- Kto?- Po minucie milczenia, Ula odezwała się jako pierwsza. Jej śmiertelna powaga dodatkowo zagęszczało atmosferę. Siostry dostrzegły jednak w jej oczach cień strachu.
- Claro.- Jennifer podniosła głowę i spojrzała na kobietę. Grzywka opadła na lewe oko dziewczyny.
       Hedera spojrzała na podopieczną z niedowierzaniem.  Uniosła ręce ku sufitowi. Pokój wypełnił się żółtymi iskrami, które wydostawały się na zewnątrz przez każdą najmniejszą szczelinę. W pomieszczeniu zrobiło się przyjemnie ciepło. Delikatny wiatr rozwiewał obecnym włosy. Siostry obserwowały z zaciekawieniem zjawisko. Przez okno widziały jak pył łączył się i tworzył kopułę wokół ich domu. W jednej chwili widziały żółtą masę przysłaniającą świat, w następnej, zaczęła się jednak rozpływać, aż stała się niewidoczna.
- Co to było?- Vanessa z trudem wykrztusiła z siebie cokolwiek.
- Zaklęcie ochronne. Nie wyczują naszej magii. Przynajmniej na razie.- Odparła Ula.
       Kobieta podniosła prawą rękę ponad głowę. Zrobiła nią kilka kółek. Żółte iskry osiadły na porozrzucanych przedmiotach w pokoju. Wszystko lewitowało. Chwilę później w pomieszczeniu panowała nieskazitelna czystość.
- Nie mogłaś tego zrobić od razu?- Megan powiedziała z wyrzutem.
- Daj spokój.- Jennifer spokojnym głosem powstrzymała siostrę przed dalszymi komentarzami.- Słuchamy.
- Skąd pewność, że to on?- Ula patrzyła na podopieczną zaniepokojonym wzrokiem.
- Powie mi ktoś, co tu się dzieje?- Megan zaczęła się niecierpliwić, jednak została zignorowana.
- Gdy trzymałam wiadomość… nie wiem jak to powiedzieć… miałam wizję, w której ją pisał. Tej wizji towarzyszył damski głos. Śmiała się i powtarzała w kółko: „Claro, Claro”.
- Nie mogę w to uwierzyć.- Urszula podeszła do biurka, na którym leżała karteczka.
- Ja też. Do tej pory nie wiem o co chodzi.- Vanessa spojrzała karcąco na siostrę, dając jej znak, żeby poczekała na rozwój sytuacji.
- Potraficie podejść i wyczuć, że ktoś tak jak wy posiada moc. To i tak jest wyjątkowe. Jennifer, ty potrafisz dowiedzieć się, kim konkretnie jest osoba, która w danej chwili dotykała jakiegoś  przedmiotu. Jesteś w stanie poznać przez to jej wygląd, imię, a nawet moc. Działa to również na śmiertelnych. Słyszałam o osobach takich jak ty, ale nigdy nie miałam okazji nikogo takiego poznać… to jest wręcz niemożliwe. Ostatnia osoba na naszej planecie, u której rozpoznano ten talent, zmarła dobre sześćset lat temu…
       Wszystkie stały w miejscu i wpatrywały się w Jennifer. Nie rozumiała dlaczego właśnie ona musiała posiadać ten dar. Czemu trafił się akurat jej? To nie ma sensu. Równie dobrze, gdyby była taka możliwość oddałaby tą umiejętność pierwszej napotkanej osobie. Tylko, że ta moc jest niesamowita i Jennifer się naprawdę spodobała. Nie mogła się jednak pozbyć wrażenia….
- Czy to był głos mojej mamy?- Miała łzy w oczach, gdy Ula milczała, najwyraźniej zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Gdy miała gorszy dzień…- Zaczęła. Starała się ostrożnie dobierać słowa, jakby miała przed sobą tykającą bombę, którą musi rozbroić.- Claro robił wszystko, aby ją rozbawić. Udawał, że się potyka i tym podobne rzeczy. Powtarzała tylko „Claro, Claro…uważaj, bo zaraz sobie coś zrobisz” i zaczynała się śmiać.
Jennifer bezradnie rozejrzała się po pokoju. Megan i Vanessa stały obok siebie i w milczeniu wpatrywały w siostrę. Ta zacisnęła jedynie pięści, próbując w ten sposób powstrzymać piekące łzy.

- Nie mam pewności, że jesteś tym, kim myślę. Twoja moc nie rozwinęła się na tyle, abym mogła to stwierdzić.- Powiedziała Ula. Chciała podejść do Jennifer, ale ta się cofnęła.
- Nie chcę mieć tej mocy. Nie chcę mieć w ogóle mocy. Czemu nie mogę być normalna?!- Łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Żałowała tych słów. Wie, że jej misją jest powstrzymać Łowców i zrobi to na pewno. Przytłoczyła ją świadomość, że właśnie słyszała głos matki. Do tego ta dodatkowa „inność”, która z pewnością ucieszyłaby jej siostry, gdyby to trafiło akurat na nie. Słyszała głos biologicznej matki, zabitej przez Łowców. Nie. Nie da się emocjom. Zrobi wszystko, aby te nic nie warte kreatury odpowiedziały za zabicie zarówno jej rodziców, jak i rodziców jej sióstr.
- Wszystkie jesteśmy inne i przejdziemy przez to razem.- Vanessa podeszła do siostry i ją przytuliła. Powstała przy nich spora kałuża, na której pływały lilie wodne.
- My to zrobiłyśmy?- Jennifer się uspokoiła i wytarła łzy.
- Ciekawe rzeczy wychodzą, gdy połączą się dwie różne moce, prawda?- Ula się uśmiechnęła.
       Jennifer otarła pojedynczą łzę, która ukradkiem przemykała po jej policzku.
- Musimy znaleźć mojego opiekuna.
       Ula przytaknęła tylko lekko, pogrążona w swoich myślach. Liczyła na to, że jej podejrzenia okażą się błędne. Z drugiej jednak strony, Jenny mogłaby uratować tym darem wszystkich mieszkańców Uranium. Lepiej nie myśleć o tym, „co by było gdyby” póki nie ma się stu procent pewności. Jennifer ma rację- musi jak najszybciej znaleźć swojego opiekuna, bo inaczej czeka ją śmierć. Ula skarciła się w myślach, nie dając poznać po sobie obaw.
- Znajdziemy go.- Przytuliła Jenny, pocieszając tym gestem bardziej siebie niż Jennifer.
*
                                                                              *
                                                                                                                                        *
Nie. Wcale nie umarłam. Mam się świetnie. Wy również nie umarliście i nie trafiliście do miejsca z ukrytym kolejnym rozdziałem ;) Witam Wszystkich bardzo serdecznie po baaardzo długiej przerwie. Jeżeli myśleliście, że porzuciłam opowiadanie i bloga, byliście w wielkim błędzie. Za dużo by wymieniać ile rzeczy przez ten czas mnie od tego bloga i od Was odciągało. W dużym skrócie: Przepraszam, nie bijcie ;( Jestem niesamowicie szczęśliwa, że pomimo braku jakiejkolwiek informacji ode mnie, licznik wyświetleń nadal szedł do góry. Cieszę się z każdej nowej osoby, jak i z "weteranów" którzy są ze mną od roku.. właśnie. Czujecie to? Blog ma już prawie rok, a ja mam dopiero prolog i siedem rozdziałów... powiedzmy, że tym razem nie będę Wam obiecywać, że się poprawię, bo prawie zawsze kiedy próbuję cos w tym stylu obiecać, życie robi wszystko żebym tej obietnicy nie dotrzymała. Zapraszam do komentowania, bo chcę mieć z wami jakikolwiek kontakt i świadomość, że mój blog nie jest wyświetlany przez "przypadkowych gapiów", którzy od razu wklepują inny link. Życzę miłej nocy, bądź dnia, zależy kiedy i w jakim kraju to czytasz ;)

                                                                                                  Prawa autorskie zastrzeżone