poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 5

- Dziewczynki!- Urszula weszła  do pokoju.- Wstawać! Już po siódmej! A co to? Czemu wy śpicie na podłodze? Coś się stało?- Uklękła i przyjrzała się im.-Płakałyście?
-Co? Nie, oczywiście, że nie.- Jennifer ziewnęła przeciągając się.
- Zdecydowanie płakałyście. Hmm… No tak wasze szesnaste urodziny. Pewnie myślałyście o rodzicach. - Dziewczyny posmutniały.
- Jak ty nas dobrze znasz.- Vanessa przytuliła się do niej.
- Ulu, czy mogłabyś powiedzieć mamie, że źle się czujemy i nie możemy iść dzisiaj do szkoły?- Megan zaczęła rozciągać ścierpnięte nogi.
- Pewnie, że mogę, ale co? Źle się czujecie? Może macie gorączkę?
- Nie, ale…ciężko nam to wytłumaczyć. Proszę. To i tak już praktycznie koniec roku szkolnego.
- No dobrze, wy się w tym czasie ucharakteryzujcie. Pospieszcie się. Co mam jej powiedzieć?
- Że mamy gorączkę.
- Dobrze już idę, a wy lepiej połóżcie się do łóżka bo nie wiem jak zareaguje na was leżące na podłodze.
- Kochana jesteś. Dziękujemy.
- Dobra, dobra.-Powiedziała wychodząc.
- Van podaj kosmetyczkę.- Poleciła Jennifer.
- Kosmetyczka.
- Hmm…. Daj róż do policzków i pędzel. Okej pokaż twarz. Mamy mieć gorączkę, więc muszą być rumieńce. – Jennifer z zawziętością pudrowała siostrę. Dodała jeszcze kilka szczegółów aby przekręt wyglądał wiarygodniej.- Dobra gotowe. Megi, teraz twoja kolej. – Po chwili siostra wyglądała na równie chorą jak jej poprzedniczka.- Okej, która mnie umaluje?
- Daj pędzel.- Megan nabrała dużą ilość różu na pędzel i wysmarowała Jennifer.
- Ekstra. Teraz weźcie trochę waty i wsadźcie ją sobie do nosa, ale tak, żeby nie było jej widać.- Megan i Vanessa dostały po kawałku czegoś, co wyglądało jak puchaty obłoczek.
- Po co?- Vanessa ugniotła w palcach małą kulkę.
- Będziemy brzmiały jakbyśmy miały katar.
- Aha, pomysłowe.
-Dobra. Kładziemy się do łóżka i zakrywamy kołdrą po uszy. Nie zapomnijcie pokasływać od czasu do czasu.
- Słyszę je.- Van wytężyła słuch.
- Jak to źle się czują?- Niezadowolony głos pani Stone było słychać na korytarzu.
- Prosiły bym to pani przekazała.- Drzwi skrzypnęły, a w progu ukazała się pani Stone
 ubrana w beżowy kostium oraz buty na obcasie w tym samym kolorze. Delikatny makijaż i ciasno spięty kok. Szykowna, elegancka, a przy tym uwodzicielska. I idealna.
- Dziewczynki, co wam jest? Jakie rumieńce!
- Obudziłyśmy się już w takim stanie.- Jennifer kaszlnęła dla lepszego efektu.
- Musicie zostać w domu. Bardzo chciałabym się wami zająć, ale…- Dziewczyny przewróciły oczami.- Już za godzinę jadę na lotnisko. Wiecie, dziś wyjeżdżam.
- Dobrze, jedź, nami się nie przejmuj, to pewnie przejściowe.- Megan westchnęła.- W szkole dużo osób jest chorych, to pewnie dlatego. Chyba mam gorączkę.
- Urszulu podaj termometr.- Poleciła pani Stone, która dotknęła ręką czoła Meg.- Jesteś rozpalona! A ty Jenny?
-Pani termometr.- Ula wbiegła do pokoju. Pani Stone cofnęła rękę i podeszła do Megan.
„Było blisko”- Pomyślała każda.
- I jak z temperaturą?- Pani Stone stukała obcasem o posadzkę.
- Emm… 39,5- Urszula podrzucała w rękach termometr jakby właśnie go wyciągnęła z piekarnika.- Trzymaj.- Szepnęła do Megan, gdy pani Stone się odwracała.
- To niedobrze. Cóż wychodzi na to, że przez pewien czas będziecie musiały siedzieć w domu. Wezwę pana Kamińskiego.
- Nie! Myślę, że to nie będzie konieczne.- Vanessa szybko opanowała swój głos.- Po prostu coś panuje. Słyszałam, że gorączka trwa tylko 3 dni a potem mija.
- Jeśli jesteście tego pewne… Sądzę jednak, że powinien na to zerknąć.
- Jesteśmy pewne. To na pewno to.- Jennifer podchwyciła wątek Vanessy.
- Dobrze w takim razie do zobaczenia za 3 tygodnie moje drogie. Muszę skończyć pakować walizki.
- Na razie mamo.- Odpowiedziały chórem.
- Do widzenia.- Urszula odprowadziła matkę dziewczynek do drzwi.
- Zajmij się nimi.
- Tak jest proszę pani.- Gdy pani Tatiana wyszła, Ula zamknęła drzwi, oparła się o nie, odetchnęła z ulgą i powiedziała.- Nieźle to odegrałyście, ale na przyszłość radzę być czujniejsza.
- Dzięki, że nas kryłaś.- Vanessa wstała i przytuliła mocno Urszulę.
- Nie ma za co. Mam tylko nadzieję, że niedługo dostaniecie cudownego ozdrowienia. Pójdę po wasze śniadanie.- Śmiejąc się wyszła z pokoju.
- Ma rację. Musimy bardziej uważać. O mało mnie nie dotknęła.- Powiedziała Jennifer i usiadła na łóżku.
- Ręka by jej przymarzła i nic by nie wyszło z tego wyjazdu.-Van zaczęła zmywać makijaż.
- Taa. Gdyby dłużej potrzymała rękę na czole Meg to miałaby węgielek zamiast wymalowanej dłoni.- Jenny parsknęła śmiechem.
- Wychodzi na to, że tylko ja mam normalną temperaturę ciała?- Vanessa podała wacik z płynem do demakijażu oraz lusterko pozostałym siostrom. Westchnęła.- Życie potrafi być takie niesprawiedliwe.
- Będzie dużo roboty z kombinowaniem.- Megan się zamyśliła- Nie damy rady przywitać się z mamą po powrocie. Nie mówiąc już o innym sytuacjach.
- Może jak nauczymy się panować nad naszą mocą to nasza temperatura wróci do normy?
- Oby. Nie będę w stanie was chronić przez całe życie.- Vanessa usiadła na łóżku Megan.- Chodź tu.- Zawołała Jennifer, która siadła obok.
- No proszę! Żadnych rumieńców, kataru, ani kaszlu. To prawdziwy cud!- Urszula podała dziewczynom śniadanie i uniosła ręce do góry podkreślając to, co było dane jej zobaczyć.- Na przyszłość radziłabym podać już zmierzoną  temperaturę, by uniknąć ewentualnego dotyku.- Siostry spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- By uniknąć czego?- Jennifer wstała.
- Dotyku. No wiesz, wydałoby się, że wcale nie macie gorączki.
- No tak.- Jennifer skrzywiła się. Gdyby kilka godzin po dostaniu wiadomości znalazły kogoś z ich stróżów byłoby zbyt łatwo.
- Lecę na dół do pani Stone, powiem jej, że zaraz po zjedzeniu śniadania macie zamiar się przespać i żeby nie budziła was jak będzie wychodzić .
- Co byśmy bez ciebie zrobiły?- Megan ugryzła duży kawałek kanapki.
-  Nie mam pojęcia.- Uśmiechnęła się i wyszła.
       Dziewczyny szybko uporały się z jedzeniem.
- Co teraz robimy?- Vanessa zabrała talerze sióstr i razem ze swoim położyła je na podłodze obok łóżka Megan.
- Nie mam pojęcia.- Jennifer przeczesywała włosy palcami.
- Spójrzcie, Ula zapomniała zabrać termometr... tylko, że on jest jakiś dziwny.- Jennifer i Vanessa przysunęły się bliżej.
- Jakiś taki prostokątny, tylko mały szary prostokącik i przycisk.- Vanessa obracała znalezisko w palcach.
- Daj mi go.- Poleciła Jennifer.- Sprawdzę ostatnią zmierzoną temperaturę... Ile?!- Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- No ile?- Megan ją ponagliła.
- 70,5 stopnia.
- Niemożliwe.- Vanessa wzięła termometr, spojrzała na niego i podała Meg.
- A jednak.- Jennifer zaczęła mierzyć sobie nim temperaturę.
- Co robisz?- Megan się zdziwiła.
- Skoro wytrzymał taką temperaturę jak twoja, nie powinno nic mu się stać i przy mnie.
- No w sumie.- Vanessa przytaknęła siostrze.- Ile?
- Chwila.- Po minucie Jennifer szarpnęła za urządzenie.- Bez żartów.- Jennifer pociągnęła mocniej. Dzięki cichemu trzaskowi udało jej się wyjąć ustrojstwo.
- Co to był za dźwięk?- Megan uśmiechnęła się bo znała już odpowiedź.
- Przymarzł do mnie.- Siostry się zaśmiały.- Nieźle. Jest cały oszroniony, ale da się odczytać. -20,6 stopni.
- Łał. Nie sądziłam, że będzie aż tak niska.- Vanessa wzięła termometr.
- A tobie po co on?- Meg uniosła brew.
- Po prostu jestem ciekawa. No tego to się nie spodziewałam. 17,7 stopnia.
- Ile jest stopni na dworze?- Jennifer coś najwidoczniej zaintrygowało, ponieważ podeszła do okna, za szybą którego wisiał termometr.- 17,7.
- Niby się zgadza.- Megan przytaknęła.- W końcu władasz roślinami, zwierzętami… najwidoczniej jesteś tak związana z naturą, że twoje ciało przybiera temperaturę powietrza z dworu.
- To i tak lepiej niż w waszym przypadku.
- Ale zastanawia mnie jedno. Normalne termometry nie podałyby takich wyników jak mój czy Jennifer. Czemu Ula podała inny wynik, no i w końcu to ona przyniosła to dziwne ustrojstwo.- Megan obserwowała małe prostokątne pudełko przyniesione przez Urszulę.
- Czy to możliwe, że jednak udało nam się znaleźć Hederę?- Jennifer wzięła urządzenie i schowała pod swój materac.
- Co robisz?- Vanessa zwróciła się do siostry.
- Dopóki nie będziemy miały pewności, że to ona, wolę trzymać to w ukryciu. Nie podejdziemy sobie do niej ot tak po prostu i nie spytamy: „Hej Ula, nie nazywasz się przypadkiem Hedera i tak jak my nie pochodzisz z innej planety?”. Miejmy ją na razie na oku.
       Megan wstała z łóżka i otworzyła szafę. Po jakiejś minucie poszukiwań wyjęła ze skrytki metalowe pudełko zaklejone przypadkowymi naklejkami z kreskówkowymi postaciami.
- Jak ostatnio?- Meg otworzyła tajemniczą skrzynkę i wyjęła zawartość.
- Krótkofalówki.- Vanessa spojrzała na siostry porozumiewawczo.
- Uruchamiamy całą artylerię.-  Jennifer podeszła do swojej części szafy i z tajnej skrytki wyciągnęła komplet małych szpiegowskich kamerek, monitor i parę innych gadżetów.- Dzięki temu w chwilę dowiemy się, z kim tak naprawdę mamy do czynienia.
- Świetnie!- Vanessa uradowana klasnęła w ręce. Ni stąd ni zowąd pojawiły się płatki kwiatów, które powoli opadły na siostry. Te mające kontakt z Kitką zwęgliły się w chwilę i opadły na podłogę jako małe węgielki, natomiast te, które opadły na Jennifer w sekundę skuły się lodem i wylądowały na podłodze z cichym stuknięciem.
- Nie pamiętasz co mówili rodzice? Musimy opanowywać emocje, inaczej może stać się to, co teraz, ale przy ludziach.- Jennifer skarciła siostrę pomimo, że sama była zaskoczona, bo tak jak pozostałe się tego nie spodziewała.
- A my co, kosmitki? To znaczy, po części kosmitki, ale wiesz o co chodzi.- Megan przewróciła oczami na słowa siostry.- Racja.- Vanessa wzięła głęboki oddech i kontynuowała.- Ale musicie przyznać, że to niesamowite.
- Pewnie, przecież nie wszyscy mają okazję robić to, co my.- Jennifer spojrzała na kostki lodu przy jej stopach i węgielki wokół Kitki. Z jej palców poleciały malutkie iskierki, które uderzając o ziemię, oszroniły kawałek podłogi.
- A na mnie marudzisz.- Vanessa spojrzała na siostrę wymownie.
- Wszystkie musimy uważać, bez żadnych wyjątków.- Megan przechwyciła sprzęt Jennifer i położyła wszystko na łóżko.
- Monitor zostawię w szafie, w skrytce. Podłączę go i wtedy w każdej chwili po odsunięciu ścianki będziemy mogły obserwować co się dzieje w domu.
- Tak jak u Zośki.- Meg wyszczerzyła się w łobuzerskim uśmiechu.
       Kilka miesięcy temu Zośka, znienawidzona przez nie koleżanka z klasy wylała na nie kilka wiader keczupu gdy były w łazience. Dziewczyny w ramach zemsty zakradły się do jej pokoju i zamontowały ukryte kamerki. Okazało się, że Zosia w wolnych chwilach nieudolnie śpiewa i gra na gitarze. Siostry zadbały o to, aby podczas najbliższego apelu szkoła ujrzała jaka naprawdę jest ich kłamliwa i egoistyczna koleżanka. Przez miesiąc nie chciała chodzić do szkoły, z powodu kpin rówieśników. Oczywiście dostały później w skórę od matki, jednak nadal uważają, że było warto.
       Dywan, na którym stała Kitka zaczął się palić.
- Ogień!- Jennifer wysunęła rękę w stronię płomienia. Na ogień zaczęła padać mżawka. Po chwili pożar się ugasił, a deszcz zniknął.
- Co ja właśnie zrobiłam?- Jennifer spojrzała na swoje ręce.
- Kałużę.- Megan spojrzała na mokrą plamę w miejscu, gdzie przed chwilą ogień pochłaniał dywan.
- Nie wiedziałam, że władasz wodą.- Vanessa patrzyła w kałużę jak oczarowana.- Myślałam, że tylko lodem.
- W sumie lód to też woda, tylko zamarznięta.- Stwierdziła Megan, po czym usiadła przy zwęglonym skrawku dywanu.
- Jest mokry i zwęglony.- Vanessa dotknęła czarnego materiału.
- No co ty nie powiesz?- Meg przewróciła oczami, ale wpadła na pewien pomysł. Wyciągnęła ręce ponad mokry skrawek dywanu, wewnętrzną stroną dłoni do zwęglonej części. Z dywanu zaczęła unosić się para, a już po chwili zwęglony skrawek był całkowicie suchy.- Niesamowite.

- Super! Teraz jest tylko zwęglony.- Powiedziała Jennifer.
- Nieźle, ale mama nas zabije jak to zobaczy.- Vanessa już miała zacząć się denerwować.
- Tylko spokojnie! Nie wiemy co może się stać jak się zdenerwujesz. Weź głęboki oddech. Zaraz to czymś zasłonię.- To mówiąc, Jenny wzięła karton leżący dotąd w kącie i postawiła go na skraju dywanu, w miejscu, w którym jest uszkodzony.- To na razie musi wystarczyć.
- Zajmijmy się kamerami.- Vanessa podeszła do łóżka Megan i wzięła do ręki kamerkę.- Jenny, sprawdź czy wszystkie działają.- Wcisnęła przycisk w każdej.
       Jennifer podeszła do dotykowego monitora, przez chwilę coś klikała, aż pojawiło się osiem prostokątów ukazujących pokój dziewczyn.
- Sprawdź ósemkę, bo trochę śnieży.
- Już, moment.- Vanessa otworzyła małą klapkę i wcisnęła coś w środku.- A jak teraz?
- Już okej. Wszystkie działają. Myślałam żeby dać jedną do kuchni, dwie w korytarzu do góry jedną w salonie, dwie w korytarzu na dole, jedną przed jej pokojem i jedną w jej pokoju.
- Trochę głupio montować jej kamerkę w pokoju.- Meg się skrzywiła.
- Musimy poznać prawdę.
- Okej Jenny, racja.
- Van, chodź tu. Weź te kamerki i schowaj je gdzieś w kuchni, salonie i korytarzu, ja zajmę się górą.
- A ja co mam robić?- Megan się oburzyła.
- Ty musisz pilnować żeby Ula ani nikt inny nie wszedł nam w drogę.
-No to ruszamy.- Megan założyła okulary przeciwsłoneczne.
- Zabawne. Chwila… zdejmij je!-  Siostra posłuchała posłusznie Jennifer. Rzuciła gadżet na podłogę.- Czujesz? Śmierdzi palonym plastikiem.
- Rzeczywiście. Spójrzcie- Vanessa podniosła przedmiot z ziemi i pokazała lekko stopione oprawki.
- Lepiej niczego więcej nie dotykaj, ale zastanawia mnie… dlaczego ubrania ci się nie palą?- Jennifer dotknęła rękawka siostry, przypadkowo dotykając jej ramienia.
       Obie odskoczyły i z krzykiem upadły na podłogę.
- Co wam jest?
- Tylko się nie denerwuj!- Jennifer zastrzegła, lecz u stóp Vanessy zdążył pojawić się gruby dywanik mchu, a w powietrzu czuć było zapach lasu.
- Już się bałam, że będzie coś gorszego.- Megan pocierała ramię.
- Rodzice mówili, że póki nie opanujemy mocy będziemy się ranić. Jak na razie jest między nami zbyt duża różnica temperatur żebyśmy mogły się dotknąć.
- Ruszajmy już.- Megan wstała, a Vanessa pomogła podnieść się Jennifer; Jenny dmuchała na poparzone place; Wzięły kamery i wyszły w pośpiechu z pokoju.
- Pożar do Śnieżycy, Pożar do Śnieżycy, słyszysz mnie?- Megan szła szybkim krokiem przez korytarz.- Hedera idzie w stronę swojego pokoju, powtarzam…
- Daruj sobie te pseudonimy.- W krótkofalówce Meg dało się słyszeć trzaski i głos Jennifer.- Gdzie już jest?
- Na schodach, jeszcze zdążysz uciec z jej pokoju.
- Nie dam rady, nie zdążę zabrać ze sobą tego wszystkiego. Musisz szybko coś wymyślić!- Jennifer musiało coś upaść na podłogę, bo cichy trzask rozległ się w krótkofalówce Megan.
- Zobaczę co da się zrobić. Schowaj się gdzieś. Najlepiej pod łóżko i nie zapomnij torby.
- Okej. Wyłączam krótkofalówkę w razie gdyby jednak weszła. Śnieżyca przyjęła. Bez odbioru.- Powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem.-„Tylko bez nerwów”- Powtarzała sobie w myślach Jennifer.-„Nie chcemy przecież wywołać prawdziwej śnieżycy”.
       Wślizgnęła się tak szybko, jak tylko umiała pod łóżko, upewniając się, że wzięła torbę ze sobą. Z korytarza dobiegały jakieś głosy. Nie mogła ich jednak rozpoznać. To nie były głosy nikogo z domowników. Przede wszystkim były to głosy męskie. „ Ktoś do mamy? Ale to niemożliwe. Zawsze informuje kogo trzeba o jej wyjeździe. Poza tym żadna ze sprzątaczek nie wpuściłaby nikogo obcego”. Klamka od pokoju drgnęła. Jennifer skuliła się i zacisnęła ręce na torbie. Miała wrażenie, że serce podskoczy jej zaraz do gardła. Torba powoli zaczęła pokrywać się warstwą szronu. „Tylko nie teraz!” Jennifer zaklęła się w myślach, by się uspokoiła. Zamknęła oczy. Wraz z otwarciem drzwi szron zniknął. „ Muszę zobaczyć jak najwięcej szczegółów. Szczęście, że Urszula ma długą narzutę, przynajmniej mnie nie widać, a i może uda mi się coś dojrzeć”.
- Jesteś pewny, że to tutaj?- Właściciel czarnych glanów i spodni tego samego koloru odezwał się jako pierwszy.
- To z tego domu w nocy dobiegała ta silna energia, a najwięcej mocy czuję w tym pokoju.- Jennifer nie mogła zobaczyć kto mówi, bo Ktoś stał po drugiej stronie łóżka, ale musiała mu przyznać, że ma wyjątkowo aksamitny głos.
- Poszperajcie jej po szufladach, a ja zerknę do szafy.- Trzeci mężczyzna. „Ilu ich tu jeszcze jest?”Jennifer wciąż próbuje nad sobą zapanować. „Co mam teraz zrobić? Zostać tu? A jeśli zajrzą pod łóżko? Ewidentnie czegoś szukają, ale uciec przez drzwi też nie dam rady. Nie zdążę wygramolić się spod łóżka, otworzyć drzwi, które zamknęli i wybiec. Zdążą mnie złapać. I kim oni w ogóle są? Złodzieje? Chyba tak.” Jennifer próbowała sobie wszystko poukładać w głowie, ale gdy udało jej się zerknąć na klamkę… okazało się, że jest stopiona. Jej jedyna droga ucieczki. Choćby chciała drzwi się nie otworzą. Więc musi zostać tam gdzie jest. Serce znów zaczęło jej bić szybciej. Torba znów zaczęła pokrywać się szronem.
- Spójrzcie.- Czwarty głos się odezwał.- To Hedera?
- Tak, to zdecydowanie Hedera.- Odezwał się aksamitny głos.
- Z jakimiś dziewczynkami na zdjęciu. Zdjęcie z 2005 roku. Teraz muszą być z nich ładne pannice.- Czwarty głos zaśmiał się obleśnie. Jennifer zrobiło się niedobrze. W głowie zaczęło jej dudnić od natłoku myśli.
- No proszę, proszę. Szata wyjściowa. To na pewno ona. Szukajcie czegoś konkretniejszego.- Właściciel glanów się zaśmiał.
- Weź no zajrzyj pod łóżko, może tam schowała coś „konkretniejszego”.- Trzeci głos odezwał się do właściciela glanów.
„Tylko nie to!” Jennifer krzyczała w myślach. „ Co teraz robić? Wyskoczyć i walczyć? Użyć mocy? Ale oni też je mają i z pewnością potrafią się nią posługiwać lepiej ode mnie.”
       Nagle na korytarzu słychać czyjeś kroki. „To Kitka i Vanessa! Całe szczęście! Ale co jeśli oni zrobią im krzywdę?”
- Ktoś tu idzie.- Trzeci głos zrzucił coś z półek.- Biorę to i spadamy.
       Cała czwórka podeszła w stronę okna. Było słychać jak je otwierają, a następnie jak każdy z nich stawał na parapecie. „Wyskakują przez okno na piętrze?!” Jennifer była do granic możliwości zdumiona, ale ważniejsze było jak najszybciej stąd wyjść.
 - Jenny.- Ciche pukanie do drzwi rozległo się zaraz po wyskoczeniu ostatniego z mężczyzn.- Jesteś tam? Ulka ma na dłuższą chwilę zajęcie. „Przypadkowo” wlałam całą butelkę płynu zmiękczającego tkaninę razem z całym opakowaniem proszku do prania. Piana w pralni wygląda jak lodowe wzgórza.- Vanessa się zaśmiała.- Jesteś tam, czy nie?- Vanessa szarpnęła za klamkę, a ta z hukiem upadła na podłogę w korytarzu.
- Cholera. Van, spójrz, stopiona. Jennifer!- Megan zaczęła z całej siły walić pięściami w drzwi.
Jennifer nie wiedziała co zrobić. Niby słyszała jak wszyscy mężczyźni uciekli przez okno, ale mimo wszystko strach nadal pozostał. Poza tym właśnie uświadomiła sobie, że ze strachu przymarzła do podłogi. Nie była w stanie wykrztusić nawet słowa. Przecież właśnie była świadkiem włamania. Była świadkiem czegoś więcej niż włamania. Jeśli to ci Łowcy Żywiołów, przed którymi ostrzegali rodzice? Chciała coś powiedzieć, ale z jej ust wyszedł tylko gardłowy pisk.
- Jest w środku.- Vanessa najwidoczniej to usłyszała. W sumie nic dziwnego. W końcu jej zmysły są niezwykle wyczulone.
- Na dziś mam dosyć podchodów.- Meg dotknęła miejsca, w którym była klamka. Metal po drugiej stronie drzwi, do tej pory zwarty ściśle za sprawą jednego z mężczyzn teraz roztopił się na tyle, że dziewczyny po silniejszym uderzeniu barkiem o drzwi mogły wedrzeć się do środka.
- Gdzie jesteś?- Vanessa rozglądała się po pokoju.
       Do tej pory czysty i schludny pokój był teraz w całkowitym nieładzie.  Wazony z kwiatami leżały potłuczone na podłodze. Szafki były pootwierane, a ich zawartość znajdowała się na panelach.
- Pod łóżkiem.- Tym razem mogła już mówić normalnie.
- To co ty tam jeszcze robisz? Wyłaź natychmiast. Poza tym, co tu taki syf? Albo Ula się zapuściła, albo ty nie rozumiesz pojęcia „dyskretne przeszukanie pokoju”.- Megan zrzuciła narzutę, a ich oczom ukazała się oszroniona siostra.
-Wiem, że to głupio brzmi, ale… przymarzłam.- Jennifer czuła się całkowicie zażenowana.
- Coś się stało? Coś cię zdenerwowało?- Reakcja Meg zaskoczyła siostrę. Myślała, że ją wyśmieje.
- Znaleźli nas.- Vanessa pomogła uspokoić się Jennifer i wyciągnęła ją spod łóżka.
- Kto nas znalazł? Co ty bredzisz?- Megan po chwili złagodniała.- Jesteś przerażona. Wszystko w porządku?
- Nie.- Jennifer pokręciła przecząco głową, wyjęła zza ramy obrazu kamerkę i powiedziała- Chodźmy stąd jak najszybciej.
- Jak wyjaśnisz Uli cały ten bajzel?- Vanessa weszła w głąb pokoju i podeszła do szafy.- Co to za dziwna suknia?
- Jeżeli kamerka zarejestrowała więcej niż widziałam, nie trzeba będzie jej nic tłumaczyć.- Jennifer wybiegła z pokoju a jej siostry razem za nią.

*
*
*
- Cholera jasna!- Jennifer wbiegła do pokoju.
- Bomba tu wybuchła?- Vanessa pobiegła do szafy i przesunęła tajną ściankę.- Na szczęście tego nie ukradli.
- Powiesz nam w końcu co tu się wydarzyło?- Megan podeszła do monitora i razem w trójkę obejrzały nagranie.
- Cholera…- Vanessa usiadła na podłodze i złapała się za głowę.
- Kto to? Ci Łowcy Żywiołów, o których mówili rodzice?- Meg zwróciła się do Jennifer jakby oczekiwała, że zna odpowiedź.
- Najwidoczniej… tak się przynajmniej zachowywali. Szukali dowodów na to, że w tym domu mieszka Hedera… i je znaleźli.
- Czyli to jednak ona.
- Poczekajcie.- Jennifer podbiegła do swojego łóżka i podniosła przesunięty przez mężczyzn materac.- Termometr zniknął.
- Jak to zniknął?- Vanessa wstała.
- Normalnie. Musieli go zabrać, pewnie jako poszlakę…w wyczuciu energii.
- Czego?- Megan się zdumiała.
- Zanim weszli do pokoju to coś o tym mówili. Ten termometr należy do Uli i oni to pewnie wyczuli. Założę się, że jedynymi zdemolowanymi pokojami są nasz i jej.
- Możesz mieć rację. – Meg wybiegła z pokoju i po jakiś 2 minutach wróciła lekko zdyszana.- Tylko nasze dwa. Reszta jest w idealnym porządku. Przy okazji zdjęłam kamery, bo po tym wszystkim nie ma już wątpliwości kim tak naprawdę jest Urszula.
- W takim razie trzeba by jakoś ją poinformować o naszym odkryciu.- Jennifer usiadła na swoim łóżku i opuściła głowę podtrzymując ją rękami.
- Nic ci nie jest?- Vanessa podeszła do siostry.
- Nic… tylko trochę zakręciło mi się w głowie. Pewnie z nerwów. W końcu o mało nie zginęłam.
- Dziewczyny!!!- Siostry zerwały się na równe nogi, gdy usłyszały krzyk Uli.
- Czyli już wiemy jak ją poinformować o tym, że wiemy…- Jennifer złapała się za kark.
- Chodźcie. Im dłużej będziemy zwlekać tym gorzej dla nas.- Vanessa podeszła do drzwi.- Na pewno już wszystko w porządku?
- Tak, chodźmy już.- Dziewczyny wyszły z pokoju.
- Co to ma znaczyć? Jestem wyrozumiała i bawią mnie wasze żarty, ale jak mam rozumieć TO?- Wskazała ręką zdemolowany pokój i wyważone drzwi.
- To nie my! Przysięgam! Po co miałybyśmy demolować twój pokój? Ani to śmieszne ani miłe.- Jennifer zaczęła się tłumaczyć, ale stanęła jak wryta i zaniemówiła. Pokój był w jeszcze gorszym stanie niż gdy z niego wychodziły. To znaczy, że po ich wyjściu jeszcze tu wrócili? A jeśli cały czas obserwowali co się dzieje w środku? Jeśli widzieli jak dziewczyny używały mocy by się tu dostać? Lub gorzej. Co, jeśli widzieli jak wychodziła spod łóżka? Co, jeśli wiedzą, że obserwowała i słuchała ich przez cały pobyt w pokoju Uli? Jennifer przytłoczyły te wszystkie pytania, które napierały w jej głowie z coraz większą siłą. Czuła jak robi jej się zimno, cała blednie, a opuszki palców kostnieją.
- Jenny nic ci nie jest?- Zły wyraz twarzy Uli ustąpił przerażeniu, gdy zobaczyła jak palce jej podopiecznej obrastają w szron, który powoli pnie się w górę do łokcia.
       Jennifer próbowała szybko mrugać, by odgonić pojawiające się mroczki przed oczami, jednak bezskutecznie. Wszystko zlało się w jedną kolorową plamę. Nie ma siły ustać na nogach. Słyszała szum i coraz głośniejsze wołania sióstr oraz Uli. Nie mogła jednak zrozumieć co mówią. Traci równowagę. Prawie upada, ale tuż przy ziemi, na moment przed uderzeniem ktoś ją chwyta. Czuje jak jej powieki się zamykają i spowija ją mrok.
*
                                                                     * 
                                                                                                                      *
Witam wszystkich :) W końcu mam ferie! Nie macie pojęcia jak się cieszę z tego powodu! Jestem już wykończona. Wielu z Was zapewne ma ochotę mnie udusić przez to, że w tak tajemniczy sposób zakończyłam ten rozdział. Nie martwcie się, bo kolejny pojawi się jeszcze w te ferie. "Sprężę się" i specjalnie dla Was go napiszę :) Tymczasem pozostało mi życzyć wszystkim mającym ferie udanego odpoczynku, a tym, którzy tych ferii jeszcze nie mają, życzę wytrwałości ;) Zapraszam do komentowania, polecania mojego bloga znajomym i zostania tu ze mną na dłużej :D
                                                                                                            Prawa autorskie zastrzeżone