- Jenny, proszę obudź się.- Jennifer otworzyła oczy, a jej
wzrok powoli zaczął się wyostrzać.- Boże, Jenny tak się wystraszyłam.- Ula
odetchnęła z ulgą.
- Co się stało?
- Zemdlałaś. To się zdarza w twoim wieku. Dojrzewacie i tak to czasem bywa. Czym się aż tak zdenerwowałaś?
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Około 10 minut.
- Pogotowie w drodze?
- Co się stało?
- Zemdlałaś. To się zdarza w twoim wieku. Dojrzewacie i tak to czasem bywa. Czym się aż tak zdenerwowałaś?
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Około 10 minut.
- Pogotowie w drodze?
Jennifer nadal leżąc rozglądała się po pomieszczeniu. Ściany były beżowego koloru, a meble ciemnego brązu. Na ciemnych panelach leżał biały i puchaty dywan. Znajdowały się w pokoju Oliwii, jednej ze sprzątaczek. Nic w tym dziwnego
biorąc pod uwagę, że zarówno pokój sióstr jak i Uli został zdemolowany.
- Uznałam… że to nie jest konieczne. Już się czujesz lepiej, prawda?
- Nie czas już zakończyć tą szopkę?- Odparła Jennifer, widząc siostry stojące tuż za Urszulą. Wygląda na to, że nikt jeszcze nie poruszył tego tematu.- To nie my zniszczyłyśmy twój i nasz pokój.
- Nieźle ci szło udawanie przez te wszystkie lata.- Vanessa odważyła się odezwać.
- O czym wy mówicie? Nie rozumiem.- Udawała zdziwioną, lekko przygryzała dolną wargę.
- Mówimy o tym, że to ciebie kazali nam szukać nasi biologiczni rodzice. Mam rację Hedero?- Megan chwyciła kobietę za ramię.
- Przestań!- Ula wyrwała się z uścisku Meg. Wyraźnie ją to zabolało.
- Pozwól, że ci pomogę.- Jennifer jeszcze z trudem i mroczkami przed oczami usiadła i chwyciła za miejsce, którego wcześniej dotykała jej siostra. Ramię kobiety pokryło się lekkim szronem, który znikł w momencie, gdy Jennifer opuściła dłoń.
- Dobrze już dobrze. Jestem Hederą.- Kobieta wstała, a Jennifer opadła na poduszkę.- Wszystko w porządku? Śnieżynko, hej!- Kobieta od zawsze zwracała się do nich pieszczotliwie, pomimo ich wieku, ale dziewczynom to nie przeszkadzało. Czuły się dzięki temu przez kogoś kochane.
- Po prostu jeszcze trochę kręci mi się w głowie, to tyle.- Jennifer próbowała wstać, ale Ula ją powstrzymała.
- Leż. Póki nie panujecie nad swoimi umiejętnościami, wasze emocje z nimi nie współgrają. Mocniej niż ludzie reagujecie na radość, strach, panikę, złość i inne emocje. Jak twoje ręce?
- Ręce?- Jennifer podniosła prawą rękę i zobaczyła szron, który sięgał prawie do łokcia.
- Możesz nimi ruszać, to znaczy, że już lepiej. Doświadczyłaś lekkiego ataku paniki. Zdarzy się wam to jeszcze z pewnością nieraz nim okiełznacie moce.
- Lekkiego? To ja nie chcę wiedzieć jak będzie wyglądał duży.- Vanessa próbowała rozładować napięcie, a Ula się uśmiechnęła.
- Nie ma pewności, że przy kolejnej takiej sytuacji stanie się to samo. Musicie więc być przygotowane na wszystko.
- Dlaczego nie chciałaś się przyznać, że to ty jesteś Hederą?- Zapytała Jennifer obracając głowę w jej stronę.
- Jeden z Łowców Żywiołów potrafi zmienić się w dowolną osobę. Nie mogłam zaryzykować, że wydam siebie i was.
- Ulu…- Zaczęła Megan.- Jaką ty masz moc?
- Władam przyrodą jak Vanessa.
- To Łowcy Żywiołów.- Jennifer chciała wstać, ale Urszula znów ją powstrzymała. Jenny położyła więc głowę na poduszkę.
- O czym ty mówisz?- Ula pobladła.
- Widziałam ich.- Jennifer kontynuowała.- Byłam w twoim pokoju, poczułam coś dziwnego, a potem usłyszałam ich zza zamkniętych drzwi…
- Chwila, co robiłaś w moim pokoju?
- Nie gniewaj się. Po prostu szukałam czegoś co pozwoliłoby nam upewnić się, że jesteś Hederą. Kontynuując. Weszłam szybko pod twoje łóżko, a potem… to może już lepiej pokaże ci nagranie.
- Nie czas już zakończyć tą szopkę?- Odparła Jennifer, widząc siostry stojące tuż za Urszulą. Wygląda na to, że nikt jeszcze nie poruszył tego tematu.- To nie my zniszczyłyśmy twój i nasz pokój.
- Nieźle ci szło udawanie przez te wszystkie lata.- Vanessa odważyła się odezwać.
- O czym wy mówicie? Nie rozumiem.- Udawała zdziwioną, lekko przygryzała dolną wargę.
- Mówimy o tym, że to ciebie kazali nam szukać nasi biologiczni rodzice. Mam rację Hedero?- Megan chwyciła kobietę za ramię.
- Przestań!- Ula wyrwała się z uścisku Meg. Wyraźnie ją to zabolało.
- Pozwól, że ci pomogę.- Jennifer jeszcze z trudem i mroczkami przed oczami usiadła i chwyciła za miejsce, którego wcześniej dotykała jej siostra. Ramię kobiety pokryło się lekkim szronem, który znikł w momencie, gdy Jennifer opuściła dłoń.
- Dobrze już dobrze. Jestem Hederą.- Kobieta wstała, a Jennifer opadła na poduszkę.- Wszystko w porządku? Śnieżynko, hej!- Kobieta od zawsze zwracała się do nich pieszczotliwie, pomimo ich wieku, ale dziewczynom to nie przeszkadzało. Czuły się dzięki temu przez kogoś kochane.
- Po prostu jeszcze trochę kręci mi się w głowie, to tyle.- Jennifer próbowała wstać, ale Ula ją powstrzymała.
- Leż. Póki nie panujecie nad swoimi umiejętnościami, wasze emocje z nimi nie współgrają. Mocniej niż ludzie reagujecie na radość, strach, panikę, złość i inne emocje. Jak twoje ręce?
- Ręce?- Jennifer podniosła prawą rękę i zobaczyła szron, który sięgał prawie do łokcia.
- Możesz nimi ruszać, to znaczy, że już lepiej. Doświadczyłaś lekkiego ataku paniki. Zdarzy się wam to jeszcze z pewnością nieraz nim okiełznacie moce.
- Lekkiego? To ja nie chcę wiedzieć jak będzie wyglądał duży.- Vanessa próbowała rozładować napięcie, a Ula się uśmiechnęła.
- Nie ma pewności, że przy kolejnej takiej sytuacji stanie się to samo. Musicie więc być przygotowane na wszystko.
- Dlaczego nie chciałaś się przyznać, że to ty jesteś Hederą?- Zapytała Jennifer obracając głowę w jej stronę.
- Jeden z Łowców Żywiołów potrafi zmienić się w dowolną osobę. Nie mogłam zaryzykować, że wydam siebie i was.
- Ulu…- Zaczęła Megan.- Jaką ty masz moc?
- Władam przyrodą jak Vanessa.
- To Łowcy Żywiołów.- Jennifer chciała wstać, ale Urszula znów ją powstrzymała. Jenny położyła więc głowę na poduszkę.
- O czym ty mówisz?- Ula pobladła.
- Widziałam ich.- Jennifer kontynuowała.- Byłam w twoim pokoju, poczułam coś dziwnego, a potem usłyszałam ich zza zamkniętych drzwi…
- Chwila, co robiłaś w moim pokoju?
- Nie gniewaj się. Po prostu szukałam czegoś co pozwoliłoby nam upewnić się, że jesteś Hederą. Kontynuując. Weszłam szybko pod twoje łóżko, a potem… to może już lepiej pokaże ci nagranie.
Megan wybiegła i po kilku chwilach wróciła nawet nie
zdyszana, z monitorem, po czym odtworzyła nagranie.
- Nie do wiary…po tylu latach.
- To nie wszystko. Zemdlałam bo….bo przeraziłam się tym co zobaczyłam. Gdy stanęłam w progu twojego pokoju… bałagan był większy niż gdy z niego wychodziłyśmy. Musieli wrócić zaraz po tym jak wyszłyśmy i przeraziłam się myślą, że widzieli jak wychodziłam spod łóżka i, że wiedzą, że ich widziałam.
- Spokojnie. Nie denerwujcie się.- Ula powiedziała to do wszystkich, ponieważ po słowach Jennifer, Vanessa i Megan również o mało nie zaczęły panikować.- Już poszli, ale nadal nie chce mi się wierzyć, że po tylu latach udało im się nas znaleźć.- Zwracając się do Meg i Jennifer.- Musicie odnaleźć swoich opiekunów. Ja mogę wam dać jedynie kilka wskazówek. To oni będą was uczyć jak rozwijać swoją moc. W tym mogę pomóc tylko Vanessie.
- Nie wiesz chociaż kim oni są?- Jennifer wbrew nakazowi Uli usiadła na łóżku.
- Niestety nie. Wiem tylko, że z pewnością opiekowali się wami przez te lata.
- Powiedz mi.- Zaczęła Jennifer.- Co to było za dziwne uczucie, które miałam zanim jeszcze usłyszałam ich głosy?
- Wyczuwasz ludzi, którzy mają moc. Nie wszyscy to potrafią. Jako królewskie córki powinnyście posiadać tą zdolność, ale nie jest powiedziane, że ją macie. Spójrz.- Ula zmieniła temat.- Twoje ręce już wyglądają normalnie. Teraz możesz wstać.
- Rzeczywiście… zaraz…nasz pokój.- Jennifer wstała i szybko, ale cicho zamknęła drzwi od pokoju, w którym aktualnie przebywają.
- Jenny, co się dzieje?- Megan się zaniepokoiła.
- Też to czuję.- Powiedziały jednocześnie Ula i Vanessa.
- Ale co czujecie…czyli o to wam chodziło?- Megan najwidoczniej też to wyczuła, ponieważ widać było gęsią skórkę na jej ciele.
- Są w naszym pokoju. Czego tam jeszcze szukają?- Jennifer wzdrygnęła się siadając na łóżko.
- Chyba wyczuli twój strach. Uaktywniłaś swoją moc, bo pokryłaś się szronem. Zresztą po tym jak zemdlałaś w włosach Vanessy pojawiły się gałązki róży, a z Meg zaczął ulatywać dym, który o mało nie włączył alarmu przeciwpożarowego. Musicie być spokojne.
- Ale musisz przyznać, że było mi ładnie z tymi gałązkami. Coś mówią.- Vanessa delikatnie poruszyła uszami jak nasłuchujące zwierzę.
- Poczekajcie. Przecież zostawiłam kamerki na naszych łóżkach, a monitor mamy tutaj. Możemy zobaczyć i usłyszeć co mówią.
- No to włączaj, szybko.- Vanessa pogania Megan.
- Gotowe.- Meg ustawiła monitor na szafce nocnej.
- To nie wszystko. Zemdlałam bo….bo przeraziłam się tym co zobaczyłam. Gdy stanęłam w progu twojego pokoju… bałagan był większy niż gdy z niego wychodziłyśmy. Musieli wrócić zaraz po tym jak wyszłyśmy i przeraziłam się myślą, że widzieli jak wychodziłam spod łóżka i, że wiedzą, że ich widziałam.
- Spokojnie. Nie denerwujcie się.- Ula powiedziała to do wszystkich, ponieważ po słowach Jennifer, Vanessa i Megan również o mało nie zaczęły panikować.- Już poszli, ale nadal nie chce mi się wierzyć, że po tylu latach udało im się nas znaleźć.- Zwracając się do Meg i Jennifer.- Musicie odnaleźć swoich opiekunów. Ja mogę wam dać jedynie kilka wskazówek. To oni będą was uczyć jak rozwijać swoją moc. W tym mogę pomóc tylko Vanessie.
- Nie wiesz chociaż kim oni są?- Jennifer wbrew nakazowi Uli usiadła na łóżku.
- Niestety nie. Wiem tylko, że z pewnością opiekowali się wami przez te lata.
- Powiedz mi.- Zaczęła Jennifer.- Co to było za dziwne uczucie, które miałam zanim jeszcze usłyszałam ich głosy?
- Wyczuwasz ludzi, którzy mają moc. Nie wszyscy to potrafią. Jako królewskie córki powinnyście posiadać tą zdolność, ale nie jest powiedziane, że ją macie. Spójrz.- Ula zmieniła temat.- Twoje ręce już wyglądają normalnie. Teraz możesz wstać.
- Rzeczywiście… zaraz…nasz pokój.- Jennifer wstała i szybko, ale cicho zamknęła drzwi od pokoju, w którym aktualnie przebywają.
- Jenny, co się dzieje?- Megan się zaniepokoiła.
- Też to czuję.- Powiedziały jednocześnie Ula i Vanessa.
- Ale co czujecie…czyli o to wam chodziło?- Megan najwidoczniej też to wyczuła, ponieważ widać było gęsią skórkę na jej ciele.
- Są w naszym pokoju. Czego tam jeszcze szukają?- Jennifer wzdrygnęła się siadając na łóżko.
- Chyba wyczuli twój strach. Uaktywniłaś swoją moc, bo pokryłaś się szronem. Zresztą po tym jak zemdlałaś w włosach Vanessy pojawiły się gałązki róży, a z Meg zaczął ulatywać dym, który o mało nie włączył alarmu przeciwpożarowego. Musicie być spokojne.
- Ale musisz przyznać, że było mi ładnie z tymi gałązkami. Coś mówią.- Vanessa delikatnie poruszyła uszami jak nasłuchujące zwierzę.
- Poczekajcie. Przecież zostawiłam kamerki na naszych łóżkach, a monitor mamy tutaj. Możemy zobaczyć i usłyszeć co mówią.
- No to włączaj, szybko.- Vanessa pogania Megan.
- Gotowe.- Meg ustawiła monitor na szafce nocnej.
Usiadły na łóżku Oliwii ustawionym lewym bokiem do ściany.
- Po co tu wróciliśmy?-
Mężczyzna z aksamitnym głosem odezwał się jako pierwszy.
- Bo wyczułem tu nagły, spory przypływ energii nienależącej do Hedery.- Odparł mężczyzna w glanach.
-Mieszka tu raczej tylko jedna z tych dziewczyn. Myślę, że nie są na tyle głupi aby ukryć je wszystkie w jednym miejscu.- Czwarty głos podszedł do szafy i przykucnął.- Nix tu mieszka.
- Po czym tak sądzisz?- Mężczyzna w glanach podszedł do niego.
- Płatki kwiatów okryte lodem.
- Może to zwykły przypadek. Nie możemy…- Mężczyzna w glanach wyglądał jakby próbował odwieść znajomego specjalnie.
- To zwykły przypadek, że w domu, w którym mieszka Hedera, w pokoju nastolatki znajdujemy zamrożone płatki róży? Czuję tu jeszcze energię lasu… to pewnie Hedera.
- Czyli jedną już mamy. Co robimy?- Odezwał się aksamitny głos.
- Na razie tu nie wracajmy. Nigdzie nam przecież nie uciekną. W końcu tu mieszkają. Powinniśmy poszukać pozostałej trójki. Chyba nie szukaliśmy jeszcze w Norwegii. Myślę, że za jakiś miesiąc będziemy mogli tu spokojnie wrócić.
- Miesiąc? A co jeśli zdąży opanować swoją moc?- Mężczyzna z aksamitnym głosem się odezwał.
- Daj spokój. Powołaniem Hedery jest przyroda a nie lód. Nie da rady jej niczego nauczyć. Poza tym musiałaby być naprawdę zdolna, by w miesiąc opanować coś co powinna umieć od szesnastu lat.
- Chodźmy już. U Hedery o mało nas nie przyłapały, a teraz jesteśmy w ich pokoju.- Mężczyzna w glanach podszedł do okna.
- Poczekaj. Co się tak gorączkujesz? Z naszej czwórki ty najlepiej wyczuwasz energię. Znaczy się, jest jeszcze Torrens, ale aktualnie przepływa przez Ocean Indyjski w stronę Australii. To jej biurko.- Podniósł coś z zauważonego mebla.- Śliczna. Piękne zdjęcie. Normalnie skóra zdarta z matki. Claro.- Zwrócił się do mężczyzny w glanach.- Może poderwiesz ją jak jej matkę? W końcu Fluminis też była od ciebie o sto lat młodsza.
- Zamknij się.- Claro warknął do znajomego.
- Wyluzuj, tak się tylko z tobą droczę. Ma wspaniałe rysunki.- Przeglądał dalej znaleziska.- Oczywiście dużo płatków śniegu. Spójrz na nie Claro, w końcu to twój żywioł. Narysowała nawet własnych rodziców. Niesamowite.- Mówił ze szczerym podziwem.- No proszę, jesteś i ty!- Mężczyzna podał Claro rysunek, na którym ten był. Rysunek idealnie odwzorowuje rzeczywistą postać narysowanego. Jest nawet tak samo ubrany. Claro wpatrywał się w dzieło nie mówiąc nawet słowa.- To musi być przeznaczenie.
- Powiedziałem żebyś się zamknął!- Claro złożył dłoń w pięść i z całej siły uderzył kolegę w twarz. Ten upadł na ziemię, a krew cienką stróżką płynęła mu z nosa.
- Ogarnij się chłopie! Masz problemy z agresją, czy co?! Spadamy, bo Claremu zaczyna odwalać.
- Bo wyczułem tu nagły, spory przypływ energii nienależącej do Hedery.- Odparł mężczyzna w glanach.
-Mieszka tu raczej tylko jedna z tych dziewczyn. Myślę, że nie są na tyle głupi aby ukryć je wszystkie w jednym miejscu.- Czwarty głos podszedł do szafy i przykucnął.- Nix tu mieszka.
- Po czym tak sądzisz?- Mężczyzna w glanach podszedł do niego.
- Płatki kwiatów okryte lodem.
- Może to zwykły przypadek. Nie możemy…- Mężczyzna w glanach wyglądał jakby próbował odwieść znajomego specjalnie.
- To zwykły przypadek, że w domu, w którym mieszka Hedera, w pokoju nastolatki znajdujemy zamrożone płatki róży? Czuję tu jeszcze energię lasu… to pewnie Hedera.
- Czyli jedną już mamy. Co robimy?- Odezwał się aksamitny głos.
- Na razie tu nie wracajmy. Nigdzie nam przecież nie uciekną. W końcu tu mieszkają. Powinniśmy poszukać pozostałej trójki. Chyba nie szukaliśmy jeszcze w Norwegii. Myślę, że za jakiś miesiąc będziemy mogli tu spokojnie wrócić.
- Miesiąc? A co jeśli zdąży opanować swoją moc?- Mężczyzna z aksamitnym głosem się odezwał.
- Daj spokój. Powołaniem Hedery jest przyroda a nie lód. Nie da rady jej niczego nauczyć. Poza tym musiałaby być naprawdę zdolna, by w miesiąc opanować coś co powinna umieć od szesnastu lat.
- Chodźmy już. U Hedery o mało nas nie przyłapały, a teraz jesteśmy w ich pokoju.- Mężczyzna w glanach podszedł do okna.
- Poczekaj. Co się tak gorączkujesz? Z naszej czwórki ty najlepiej wyczuwasz energię. Znaczy się, jest jeszcze Torrens, ale aktualnie przepływa przez Ocean Indyjski w stronę Australii. To jej biurko.- Podniósł coś z zauważonego mebla.- Śliczna. Piękne zdjęcie. Normalnie skóra zdarta z matki. Claro.- Zwrócił się do mężczyzny w glanach.- Może poderwiesz ją jak jej matkę? W końcu Fluminis też była od ciebie o sto lat młodsza.
- Zamknij się.- Claro warknął do znajomego.
- Wyluzuj, tak się tylko z tobą droczę. Ma wspaniałe rysunki.- Przeglądał dalej znaleziska.- Oczywiście dużo płatków śniegu. Spójrz na nie Claro, w końcu to twój żywioł. Narysowała nawet własnych rodziców. Niesamowite.- Mówił ze szczerym podziwem.- No proszę, jesteś i ty!- Mężczyzna podał Claro rysunek, na którym ten był. Rysunek idealnie odwzorowuje rzeczywistą postać narysowanego. Jest nawet tak samo ubrany. Claro wpatrywał się w dzieło nie mówiąc nawet słowa.- To musi być przeznaczenie.
- Powiedziałem żebyś się zamknął!- Claro złożył dłoń w pięść i z całej siły uderzył kolegę w twarz. Ten upadł na ziemię, a krew cienką stróżką płynęła mu z nosa.
- Ogarnij się chłopie! Masz problemy z agresją, czy co?! Spadamy, bo Claremu zaczyna odwalać.
Cicho wyszli przez
okno.
- Nie wyczuli nas.- Megan zwróciła się do Vanessy.-… ale za
to…
- Ale za to wyczuli mnie.- Dokończyła Jennifer.
- Musimy szybko znaleźć twojego opiekuna. Same słyszałyście. Mamy tylko miesiąc lub nawet mniej. To bardzo mało czasu.- Meg wyłączyła ekran.
- A co z twoim opiekunem?- Jennifer podeszła do siostry.
- Mój może poczekać. Nie wiedzą, że tak naprawdę mają całą trójkę pod nosem. To ty jesteś w niebezpieczeństwie.- Jennifer była zdumiona, ponieważ nie spodziewała się, że Megan okaże jej tyle zrozumienia.
- No dobrze, ale nie wiemy od czego zacząć. Gdzie mamy szukać?- Jennifer zwróciła się do Urszuli.
- Nie wiem. Mogę was tylko nauczyć jak opanować choć w części waszą moc, tak żebyście nie wydały się przy ludziach. Tak w ogóle o co im chodziło, gdy mówili o tym, że muszą znaleźć jeszcze trzy?
- W nocy nasze pierścienie się… połączyły. Ukazali się nam nasi rodzice. Mówili o zaginionej dziewczynie, która włada żywiołem powietrza.- Vanessa zaczęła tłumaczyć.
- No tak! Wiadomości. Przez te szesnaście lat całkiem o nich zapomniałam. To znaczy… że Aura jest w niebezpieczeństwie, a ja nie wiem czy jest bezpieczna… i czy jej biologiczni rodzice żyją.
- Co?! To znaczy, że jest możliwe, że jej rodzice żyją?- Vanessa usiadła obok Uli.
- Tak. Podczas jednego z ataku Łowców na zamek, wszystkie cztery rodziny królewskie razem z wami przebywały na terenie żywiołu ognia. Omawiali właśnie plan ucieczki na Ziemię, ponieważ wiedzieli, że póki są na Uranium, Łowcy nie dadzą im spokoju. Właśnie wtedy mężczyźni przypuścili atak. Tym razem waszym rodzicom udało się przeżyć. Łowcy odpuścili, ale w tym całym zamieszaniu Aura wraz z rodzicami zniknęła. Ukryli się gdzieś. Wtedy widziano ich po raz ostatni. Szukaliśmy ich wszędzie. Niestety z marnym skutkiem. Zastanawialiśmy się, czy nie odlecieli na Ziemię. Pozostały nam tylko domysły. Po tym incydencie wasi rodzice zrozumieli, że tak długo póki żyją, Łowcy nie odpuszczą. Postanowili was wtedy ukryć, a sami poświęcili się, byście mogły żyć. Widziałam waszych opiekunów, lecz w drodze na Ziemi pojawiły się komplikacje. Sama już nie pamiętam co dokładnie się wtedy stało. Znalazłam dom pani Stone. Najpierw podrzuciłam waszą trójkę pod jej drzwi. Następnego dnia zatrudniłam się u niej jako pomoc domowa.
- Łał…- Megan tylko tyle była w stanie powiedzieć.
- Czemu chcą nas zabić? Żyłybyśmy tu na Ziemi w świadomości, że gdzieś tam jest sobie nasza planeta.- Jennifer pomimo, że zadała to pytanie, zamyślona wpatrywała się w wyłączony ekran.
- Nie chcą was zabić. Chcą was pozbawić mocy, a to jest gorsze od śmierci. Bez nich nie jesteście w stanie dalej żyć. Macie wrażenie jakby wyrywali część ciebie, twoją duszę, wspomnienia, dzięki którym jesteście silniejsze, aż w końcu nie zostanie w was nic, tylko ciemność, która was coraz bardziej wciąga.
- Pocieszające.- Jennifer spojrzała na Urszulę.
- Skąd możesz to wiedzieć?- Meg się zaciekawiła.
- Bo sama cudem to przeżyłam. Okropnie bolesne. Tego uczucia nie da się do niczego przyrównać. Uratował mnie mój brat, czyli twój tata kwiatuszku.- Ula wciąż siedząc na łóżku, oparła się o ścianę. Uśmiechnęła się do swoich myśli.- Był jedyny w swoim rodzaju. Pomijając. Musisz być bardzo ostrożna Jenny. Mogą zaatakować w każdej chwili…
- Mamy miesiąc czasu.- Jennifer jej przerwała.- Jeżeli przez ten czas nie wyściubię nosa poza ten dom, nie znajdę mojego opiekuna, co jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.- Wstała.- Muszę żyć jak do tej pory. Tylko w ten sposób istnieje szansa, że znajdę jego bądź ją.
- Racja. Mamy czas do powrotu mamy z wyjazdu. Później będzie cienko. Łowcy będą mogli wparować tu kiedy zechcą. Co jeśli nie będziemy w stanie jej ochronić?- Tym razem to Megan się zmartwiła. Jej ubranie zaczęło się palić.- Cholera!- Wrzasnęła. Jennifer w panice skierowała na nią swoją rękę. Sama nie wiedziała czemu to zrobiła. Podpowiedział jej to instynkt. Nad Megan pojawiła się ciemna chmura, z której zaczął padać deszcz. Meg syknęła z bólu i upadła na podłogę. Ugasiła pożar, ale skrzywdziła siostrę.
- Ale za to wyczuli mnie.- Dokończyła Jennifer.
- Musimy szybko znaleźć twojego opiekuna. Same słyszałyście. Mamy tylko miesiąc lub nawet mniej. To bardzo mało czasu.- Meg wyłączyła ekran.
- A co z twoim opiekunem?- Jennifer podeszła do siostry.
- Mój może poczekać. Nie wiedzą, że tak naprawdę mają całą trójkę pod nosem. To ty jesteś w niebezpieczeństwie.- Jennifer była zdumiona, ponieważ nie spodziewała się, że Megan okaże jej tyle zrozumienia.
- No dobrze, ale nie wiemy od czego zacząć. Gdzie mamy szukać?- Jennifer zwróciła się do Urszuli.
- Nie wiem. Mogę was tylko nauczyć jak opanować choć w części waszą moc, tak żebyście nie wydały się przy ludziach. Tak w ogóle o co im chodziło, gdy mówili o tym, że muszą znaleźć jeszcze trzy?
- W nocy nasze pierścienie się… połączyły. Ukazali się nam nasi rodzice. Mówili o zaginionej dziewczynie, która włada żywiołem powietrza.- Vanessa zaczęła tłumaczyć.
- No tak! Wiadomości. Przez te szesnaście lat całkiem o nich zapomniałam. To znaczy… że Aura jest w niebezpieczeństwie, a ja nie wiem czy jest bezpieczna… i czy jej biologiczni rodzice żyją.
- Co?! To znaczy, że jest możliwe, że jej rodzice żyją?- Vanessa usiadła obok Uli.
- Tak. Podczas jednego z ataku Łowców na zamek, wszystkie cztery rodziny królewskie razem z wami przebywały na terenie żywiołu ognia. Omawiali właśnie plan ucieczki na Ziemię, ponieważ wiedzieli, że póki są na Uranium, Łowcy nie dadzą im spokoju. Właśnie wtedy mężczyźni przypuścili atak. Tym razem waszym rodzicom udało się przeżyć. Łowcy odpuścili, ale w tym całym zamieszaniu Aura wraz z rodzicami zniknęła. Ukryli się gdzieś. Wtedy widziano ich po raz ostatni. Szukaliśmy ich wszędzie. Niestety z marnym skutkiem. Zastanawialiśmy się, czy nie odlecieli na Ziemię. Pozostały nam tylko domysły. Po tym incydencie wasi rodzice zrozumieli, że tak długo póki żyją, Łowcy nie odpuszczą. Postanowili was wtedy ukryć, a sami poświęcili się, byście mogły żyć. Widziałam waszych opiekunów, lecz w drodze na Ziemi pojawiły się komplikacje. Sama już nie pamiętam co dokładnie się wtedy stało. Znalazłam dom pani Stone. Najpierw podrzuciłam waszą trójkę pod jej drzwi. Następnego dnia zatrudniłam się u niej jako pomoc domowa.
- Łał…- Megan tylko tyle była w stanie powiedzieć.
- Czemu chcą nas zabić? Żyłybyśmy tu na Ziemi w świadomości, że gdzieś tam jest sobie nasza planeta.- Jennifer pomimo, że zadała to pytanie, zamyślona wpatrywała się w wyłączony ekran.
- Nie chcą was zabić. Chcą was pozbawić mocy, a to jest gorsze od śmierci. Bez nich nie jesteście w stanie dalej żyć. Macie wrażenie jakby wyrywali część ciebie, twoją duszę, wspomnienia, dzięki którym jesteście silniejsze, aż w końcu nie zostanie w was nic, tylko ciemność, która was coraz bardziej wciąga.
- Pocieszające.- Jennifer spojrzała na Urszulę.
- Skąd możesz to wiedzieć?- Meg się zaciekawiła.
- Bo sama cudem to przeżyłam. Okropnie bolesne. Tego uczucia nie da się do niczego przyrównać. Uratował mnie mój brat, czyli twój tata kwiatuszku.- Ula wciąż siedząc na łóżku, oparła się o ścianę. Uśmiechnęła się do swoich myśli.- Był jedyny w swoim rodzaju. Pomijając. Musisz być bardzo ostrożna Jenny. Mogą zaatakować w każdej chwili…
- Mamy miesiąc czasu.- Jennifer jej przerwała.- Jeżeli przez ten czas nie wyściubię nosa poza ten dom, nie znajdę mojego opiekuna, co jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.- Wstała.- Muszę żyć jak do tej pory. Tylko w ten sposób istnieje szansa, że znajdę jego bądź ją.
- Racja. Mamy czas do powrotu mamy z wyjazdu. Później będzie cienko. Łowcy będą mogli wparować tu kiedy zechcą. Co jeśli nie będziemy w stanie jej ochronić?- Tym razem to Megan się zmartwiła. Jej ubranie zaczęło się palić.- Cholera!- Wrzasnęła. Jennifer w panice skierowała na nią swoją rękę. Sama nie wiedziała czemu to zrobiła. Podpowiedział jej to instynkt. Nad Megan pojawiła się ciemna chmura, z której zaczął padać deszcz. Meg syknęła z bólu i upadła na podłogę. Ugasiła pożar, ale skrzywdziła siostrę.
- Przestań!- Ula chwyciła Jennifer za rękę. Ta ocknęła się jakby
z transu i upadając na czworaka ciężko dyszała.
- Nic ci nie jest?- Powiedziała Jennifer do siostry, która mozolnie podniosła się z ziemi. Sama również zaczęła wstawać.
- Nic. Chciałaś dobrze.
- Gdy tylko opanujecie moce, wszystko się unormuje.
- To znaczy, że będziemy miały normalną temperaturę ciała?- Spytała Vanessa.
- Tak. To znaczy, będziecie mogły ją „regulować”, ale to uda się dopiero po tym jak już opanujecie swoje umiejętności.
- To dobrze. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś by do mnie przez przypadek przymarzł.- Jennifer się zaśmiała.
- Wszystko fajnie i pięknie, ale przypominam, że nasze pokoje wyglądają jak po wybuchu bomby.- Megan przesadnie zatupała stopą o panele.
- Dobrze, że mama wyjechała, inaczej miałybyśmy duże problemy z wytłumaczeniem, kto tak naprawdę jest winny całemu bałaganowi.- Vanessa podeszła w stronę drzwi.
- Może najpierw zajmiemy się waszym pokojem, a potem wy pomożecie ogarnąć mój?- Spytała Ula.
- Pewnie.- Megan przystała na propozycję.
- Nic ci nie jest?- Powiedziała Jennifer do siostry, która mozolnie podniosła się z ziemi. Sama również zaczęła wstawać.
- Nic. Chciałaś dobrze.
- Gdy tylko opanujecie moce, wszystko się unormuje.
- To znaczy, że będziemy miały normalną temperaturę ciała?- Spytała Vanessa.
- Tak. To znaczy, będziecie mogły ją „regulować”, ale to uda się dopiero po tym jak już opanujecie swoje umiejętności.
- To dobrze. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś by do mnie przez przypadek przymarzł.- Jennifer się zaśmiała.
- Wszystko fajnie i pięknie, ale przypominam, że nasze pokoje wyglądają jak po wybuchu bomby.- Megan przesadnie zatupała stopą o panele.
- Dobrze, że mama wyjechała, inaczej miałybyśmy duże problemy z wytłumaczeniem, kto tak naprawdę jest winny całemu bałaganowi.- Vanessa podeszła w stronę drzwi.
- Może najpierw zajmiemy się waszym pokojem, a potem wy pomożecie ogarnąć mój?- Spytała Ula.
- Pewnie.- Megan przystała na propozycję.
Jennifer wytarła kałużę, która pozostała po jej deszczowej
chmurze. Następnie wyszły, cicho zamykając za sobą drzwi.
*
*
*
Witam wszystkich :) Jestem pod ogromnym wrażeniem, że od czasu wrzucenia rozdziału 5 przybyło ponad 100 wyświetleń. Z tego miejsca serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wchodzą na mojego bloga. Każde wyświetlenie motywuje mnie do dalszego pisania :) Tych, którzy tego jeszcze nie zrobili, zapraszam do skomentowania mojego wpisu oraz zostania tu na dłużej :)
Prawa autorskie zastrzeżone