sobota, 4 lipca 2015
Prolog
- Gdzie są te bachory?!- Claro był już mocno poirytowany.
- Nigdy się nie dowiesz!- Aqua podniosła się z kamiennej posadzki pałacu.
- Widzę, że wciąż jesteś tak samo waleczna. Może i oszczędzę twoje marne życie... wystarczy, że powiesz tylko, gdzie ukryliście dzieci...
- Wolę zginąć niż skazać je na powolną i bolesną śmierć.- Aqua chwyciła się za krwiawiące ramię i cicho jęknęła.
- To akurat mogę ci załatwić bez najmniejszego problemu.- Mężczyzna uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na martwego męża rozmówczyni.
- Ty taki nie jesteś! Byłeś po naszej stronie!
- Ja, moja droga, jestem po stronie zwycięzców.
Rozejrzał się po komnacie. Kolorowe witraże, przedstawiające cztery pary królewskie oswietlały kolorowo posadzkę.
- Żebyś się nie zdziwił. Jak tylko dziewczynki podrosną...
- To co?- Claro parsknął śmiechem.- Pokonają nas? W tej chwili nie zdają sobie nawet sprawy z mocy, która w nich drzemie.
- W końcu się dowiedzą, a wtedy odpowiecie za zabicie połowy królestwa.
- To wszystko by nie miało miejsca gdybyś była ze mną... ale ty musiałaś wybrać mojego przyjaciela.- Wycedził przez zęby i zacisnął dłonie w pięści.
- Ice'a naprawdę kochałam. To co było między tobą a mną... było zwykłym zauroczeniem.
- Ice teraz nie żyje. Możemy być znów razem. Masz szansę żyć. Nie zabiję twojej córki... Wystarczy, że się zgodzisz...
Aqua milczała. To takie proste. Zgodzić się, a wszystkie problemy znikną. Zachowa córeczkę. Będzie widzieć jak stawia pierwsze kroki, usłyszy jej pierwsze słowo. Niestety zgadzając się, da wolną rękę złu. Skaże świat na zagładę i będzie musiała żyć ze świadomością, że mogła temu zapobiec.
- Nigdy...- Upadła. Nie miała siły trzymać się dłużej na nogach. Nie miała siły dłużej walczyć. Ciemne blond kosmyki opadły jej na twarz. Spojrzała na męża.
- Nie mam więc wyboru.- Ujął rękoma jej twarz i delikatnie pocałował.- Jeśli tego nie zrobię, oni zabiją mnie.- Wstał.
Po policzkach Claro i Aquy spłynłęy łzy.
- Żegnaj.- Powiedzieli niemal jednocześnie.
Claro podniósł powoli ręce. Aqua unosiła się, a jej błękitna suknia powiewała pod wpływem wiatru, który pojawił się znikąd. Rozłożyła szeroko ręce i uniosła twarz w stronę sufitu. '' Nix jest bezpieczna''- Pomyślała. To było dla niej najważniejsze. Widziała wirujące wokół płatki śniegu i sople lodu niesione przez wiatr.
- Wybaczam ci.- Wyszeptała.
Claro zacisnął dłonie w pięści. Kobieta poczuła ostry chłód przeszywający jej ciało. Zamknęła oczy. Pokonana przez własny żywioł.
Prawa autorskie zastrzeżone
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
prolog cudowny, czekam na cd. ;)
OdpowiedzUsuńfajnie się zaczyna, mam nadzieje, że dalej będzie tak dobrze, a nawet lepiej ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam an mojego bloga mojedlaciebie.blogspot.pl
Super się zaczyna. Na pewno przeczytam całość :)
OdpowiedzUsuń