sobota, 1 października 2016

Rozdział 8

       Noc minęła wbrew pozorom spokojnie. Siostry nie miały nawet siły, by martwić się o powrót Łowców. Po wysprzątaniu pokoju Uli zasnęły, nie przebierając się nawet w piżamy. Liczył się każdy dzień, godzina, minuta, a nawet sekunda. Życie Jennifer zależało teraz od całkowicie obcego jej człowieka, który rzekomo ma ją uczyć. Martwiła się słowami Uli. Uczucie bezradności minęło już dawno. Teraz była ciekawa swojego rzeczywistego pochodzenia, czemu mimo to jest inna od swoich sióstr, dlaczego to jest dla niej tak bardzo niebezpieczne i w końcu: Czy to kim jest, zagraża jej rodzinie.

 „Muszę żyć tak, jak do tej pory. Tylko wtedy znajdę opiekuna.”- Pomyślała. Ma wypatrywać u ludzi znaków szczególnych? Tatuaże? Blizny? Jakaś nietypowa biżuteria? Zerknęła na swój pierścień zastanawiając się, jaką odgrywa rolę w tym wszystkim. Miała tylko nadzieję, że nie trafi się jej jakiś stary, łysy dziadek z brodą do pasa. Jennifer nie oczekuje, że ten ktoś wejdzie do ich domu z olbrzymią podświetlaną tabliczką z napisem: „To mnie szukasz.” Mimo wszystko opiekun mógłby chociaż dać znać o swoim istnieniu.
- Jenny! Wstawaj albo spóźnisz się na basen.
       Vanessa odkryła siostrę, która do tej pory ukrywała się zwinięta w kulkę pod kołdrą. Przez całe zamieszanie z ich mocami, całej trójce zmieniła się tolerancja na ciepło. Pomimo, iż kołdra była cienka, Jennifer wyglądała jakby już wróciła z tych zajęć. Uparcie jednak szarpała się z siostrą, która chwyciła za róg kołdry. Liczyła na jeszcze krótką chwilę refleksji. Ostatecznie skończyło się na tym, że do „przeciąganek” dołączyła się Megan, w efekcie czego biedna Jenny wylądowała z hukiem na podłodze. Zaczęły się śmiać. To był jedna z tych chwil, w których zapominały o ostatnich wydarzeniach.
- Następnym razem się odegram.
       Jennifer nie chcąc dać za wygraną położyła się na dywanie. Nie musiała długo czekać na odpowiedź sióstr. Pochwyciły jej dłonie i jednym, dość mocnym szarpnięciem doprowadziły Jenny do pionu.
- Już dobrze, niech wam będzie.- Jennifer uśmiechała się do sióstr, które udając matkę, stanęły obok siebie z założonymi rękoma, potupując niecierpliwie stopą i próbując naśladować jej wymowną minę.- Chwila.- Spojrzała na biały zegar powieszony na ścianie.- Zajęcia mam dopiero za trzy godziny.- Vanessa i Megan spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- Stan pacjentki uległ zdecydowanej poprawie. Jest już w stanie rozróżnić godziny.- Vanessa przyłożyła dłoń do czoła siostry.- Zimne jak na Królową Lodu przystało.
- Myślę, że jest już gotowa.- Dopowiedziała Megan. Obie patrzyły się na Jenny jakby była niezwykle interesującym obiektem jakiś badań.
- Gotowa na co?
- Nie pamiętasz może, co na dziś zaplanowałyśmy?
       Jennifer wytężała pamięć, próbując przypomnieć sobie, co w dzisiejszym dniu jest aż tak szczególnego. Po chwili ponownie spojrzała na zegar.
- Za pół godziny przychodzą po nas chłopcy. Tydzień temu umówiłyśmy się z nimi na mecz piłki nożnej.
- Alleluja!- Zakrzyknęła Megan.
- Jesteś oficjalnie zdrowa.- Vanessa poklepała Jenny po ramieniu.
- Masz niecałe trzydzieści minut, aby się przygotować.- Megan postukała w niewidzialną tarczę zegara na ręce.- Biegnij pod prysznic, a my wykombinujemy ci za chwilę jakieś ciuchy.
- Ile mamy stopni na dworze.- Spytała Jenny, będąc już jedną nogą za progiem pokoju. Vanessa podeszła do okna.
- 25oC.
- Przez całe to zamieszanie czuję się, jakby było z 60.
- Ja za to wiele bym dała żeby było 60 stopni. Jest mi strasznie zimno.- Odparła Megan pocierając ramiona, które-jak zauważyła Jennifer- schowała pod cienkim sweterkiem w odcieni wyblakłej od wielokrotnych prań czerwieni.
- My tu gadu-gadu, a czas leci.- Vanessa postanowiła się wtrącić.
- Racja.
       Jennifer pognała czym prędzej do łazienki. Po niecałych dziesięciu minutach była gotowa. Siostry wybrały dla niej przylegające do ciała dżinsy z dziurami, które zrobiła w nich miesiąc wcześniej. Po pięć na każdą nogawkę. W sam raz żeby wyglądać dobrze i zdenerwować matkę. Do tego czarna bluzka na cienkich ramiączkach. Zwieńczeniem „kreacji” były popielate trampki ponad kostkę z białymi czubkami. Gumkę do włosów cisnęła do niewielkiego plecaczka błękitnego koloru, w którym schowała strój na przebranie.
- Mam nadzieję, że podczas gry nie będę się pocić tak, jak pół godziny temu.
- Nie martw się.- Pocieszała Vanessa.- Gdyby ktokolwiek to zauważył, powiem, że dojrzewanie nie obchodzi się z tobą łaskawie.- Zaśmiała się na zły wzrok Jenny.- Oj, no nie złość się tak. Gdyby zauważyli, że Megan zamarza na środku boiska, powiem coś podobnego.
- Pocieszające.- Jennifer przewróciła oczami.
- Tak właściwie to tobie jest ciepło, czy zimno?- Spytała Megan zapinając czarną torbę.
- Jest mi…- Vanessa szukała odpowiedniego słowa.- Właściwie nie wiem jak. To bardzo dziwne uczucie. Tak jakbym nie odczuwała żadnej temperatury.- Zeszły na dół i skierowały się w stronę drzwi.
- W sumie logiczne, biorąc pod uwagę, że przybierasz temperaturę otoczenia.
- Chodźmy już lepiej.- Powiedziała Jennifer.- Nie będziemy przecież rozmawiać o otoczeniu podczas, gdy na dworze czeka na nas grupka chłopaków.- Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. Stał przed nią Bartek, który najwidoczniej chciał chwycić za klamkę, ponieważ jego dłoń jeszcze przez ułamek sekundy wisiała w powietrzu.
- Witam.- Jennifer odsłoniła dwa rzędy swoich śnieżnobiałych zębów i uśmiechnęła się serdecznie do kolegi. Była rozbawiona jego widokiem, tym bardziej, że u dołu trzystopniowych schodów, pokrytych kasztanowymi płytkami, stali pozostali trzej towarzysze.- Ściąłeś włosy.- Zauważyła. Wcześniej były długie na jakieś dziesięć centymetrów. Teraz- jak zmierzyła na oko Jenny- mają jakieś trzy centymetry.
- Świeży i pachnący, prosto od fryzjera.- Wysoki na jakieś 180 centymetrów chłopak chwycił Bartka za ramiona, wysuwając zza niego głowę. Adam jak zwykle musi wtrącić swoje trzy grosze. Młodzieniec przeczesał palcami po swoich jasnych blond włosach, próbując zwrócić w ten sposób na siebie uwagę. Bartek zrzucił dłonie kolegi ze swoich ramion, mrucząc coś pod nosem o nieodpowiedniej chwili. Zszedł po schodach unikając wzroku Jenny. Ta zamieniła się w olbrzymi znak zapytania. Nie rozumiała jego zachowania. Po jakiejś sekundzie poczuła stukanie w plecy.
- Podejrzewam, że fryzura Bartka jest niesamowicie olśniewająca i w ogóle cud miód, ale nadal stoisz w progu domu.- Powiedziała Megan. Jennifer starała się nie okazać zmieszania.
- Przezroczysta też zbytnio nie jesteś. Nie każ nam dłużej czekać na zobaczenie boskiej fryzury Bartusia.- Dodała Vanessa. Jenny w okamgnieniu usunęła się z drogi.
       Vanessa podeszła do wcześniej wspomnianego i poczochrała jego ciemne, kasztanowe włosy. Ten uśmiechnął się i odsunął o krok w stronę dwóch kolegów. Ciężko uwierzyć, że Jaś i Dominik to bliźniaki. Jaś ma czarne loki, a Dominik czarne proste włosy. Jaś ma oczy zielone, a Dominik niebieskie. Jaś ma bardziej wydatne kości policzkowe i ciut bardziej szpiczasty nos. Dominik natomiast może pochwalić się dołeczkami w policzkach, bardziej kształtnymi ustami i ciut bardziej wysportowaną sylwetką. Obaj jednak mają równie krzaczaste kruczoczarne brwi.
- Daję mocne 9 na 10.- Stwierdziła Vanessa szybkim ruchem ręki przejeżdżając po włosach Bartka.- A wy?
- Mocne 9.- Megan się uśmiechnęła.
- Będę musiała się przyzwyczaić, że na tym warkoczy raczej nie zaplotę.- Jennifer chwyciła za jeden kosmyk krótkich już teraz włosów.- No nie powiem, mogło być lepiej.- Mrugnęła do kolegi i uśmiechnęła się, chcąc go rozdrażnić.
       Bartek jednym szybkim ruchem chwycił jej głowę pod ramię i zaczął rujnować tarciem pięści jej świeżo umyte włosy.
- Ile dajesz?- Spytał. Jennifer zaczęła się śmiać, prosząc aby ją puścił. Gdy to nie przyniosło żadnego skutku, próbowała się zręcznie wywinąć. Uścisk był ostrożny, ale pewny. Nie miała szans się wydostać.
- Powiedz szczerze, co sądzisz, a oszczędzę ciebie i resztki twoich ułożonych włosów, a jeśli oceną nie będzie dziesięć, zadbam abyś wyglądała jak Adam.- Wskazał głową na blond czuprynę długości mniej więcej centymetra. Wyjął komórkę z kieszeni i zaczął przesuwać nią po włosach Jenny udając, że to maszynka.
- Dobrze, dobrze. Tylko oszczędź włosy. Daję mocne 10 i to wcale nie dlatego, że mi grozisz.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.- Jennifer uśmiechnęła się ciepło.
       W końcu została uwolniona z uścisku.
- Podejrzewam, że to ci się przyda.- Vanessa wyjęła szczotkę do włosów.
- Długo będziemy tu tak stać?- Megan dla podkreślenia swojego zniecierpliwienia zaczęła przestępować z nogi na nogę.- Gdzie gramy tym razem?
- Zarezerwowałem boisko na Orliku. Za 10 minut mamy tam być.- Powiedział Dominik.
- Więc na co czekamy? Chodźmy.- Megan otworzyła czarną zdobioną furtkę.
- Co ci się nie podoba w moich włosach?- Adam zapytał z udawanym wyrzutem.
- Ależ nic. Twoja fryzura jest cudna.- Jennifer się uśmiechnęła i szturchnęła kolegę ramieniem.
- Z kim gramy?- Vanessa wyprzedziła pozostałych. Idąc tyłem, czekała na odpowiedź. Jennifer oddała jej szczotkę i przeczesała jeszcze dla pewności włosy palcami.
- Z jakimiś nadętymi bufonami z innej szkoły.- Dominik poprawił czarną torbę na ramieniu.
- Jak to? Nie znasz ich?- Jennifer spojrzała na kolegę.
- Zaraz po tym jak nas wczoraj zapisałem, przyszli piekląc się, że oni chcieli zarezerwować boisko na tą godzinę. Stwierdziłem, że mała rywalizacja nam nie zaszkodzi. Poza tym, nie musiałem już szukać chętnych do gry. – Dominik przyspieszył kroku dorównując Van.
       Zeszli z głównej drogi i szli po szarej kostce prowadzącej w głąb lasu. Wdychali leśne powietrze tak bardzo różniące się od tego przy głównej ulicy. Cienie drzew spoczywały na nich gdy szli. Po drodze widzieli na ławce tylko jakąś starszą panią słuchającą śpiewu ptaków. Las może i nie jest wielki, ale przyjemnie się w nim przesiaduje. I do tego małe prawdopodobieństwo, że ktoś się w nim zgubi.
- Damy sobie radę. W końcu mamy nasze wspaniałe siostry.- Jaś poklepał Megan po plecach.
- Co wy byście bez nas zrobili?- Jennifer się uśmiechnęła.
- Nie mam pojęcia.- Bartek odpowiedział jej promiennym uśmiechem.
       Skręcili w lewo i doszli na skraj lasu. Ujrzeli przed sobą kilkumetrową zieloną siatkę.
- Czy to oni?- Adam wskazał głową siedem osób przed wejściem.
- Tak.- Odparł Dominik.- Starajcie się nie zwracać uwagi na ich idiotyczne odzywki.
- W końcu! Już myślałem, że stchórzyliście.- Jako pierwszy odezwał się blond włosy chłopak, żujący gumę.
- Niby z waszego powodu? Chyba śnicie.- Powiedział Bartek.
- Kiedy przyjdzie reszta waszej drużyny?- Ciemnowłosy pulchny chłopak zaczął się rozglądać dookoła.
- Jesteśmy już wszyscy.- Dominik zabrał głos.
- Czy wy sobie z nas żarty robicie?- Blondyn zmierzył wzrokiem siostry i dodał.- One mogą wam co najwyżej podać wodę po meczu.- Uśmiechnął się złośliwie.
- Ty chyba nie wiesz na co nas stać.- Jennifer stanęła przed nim  i spojrzała mu prosto w oczy. Teraz go rozpoznała.- Jak długo bolała cię głowa?- Stanęła, czekając na odpowiedź.- Wzrok kolegów skupił się na nim.
- Nie wiem o czym mówisz.- Próbował się wykręcać, jednak nie wychodziło mu to najlepiej.
- O co jej chodzi?- Pulchny chłopak zwrócił się do Olka.
- Czyli, że nie pochwaliłeś się kolegom? A to szkoda.- Jennifer postanowiła skorzystać z okazji, że chłopak milczy.- Rok temu braliśmy udział w warsztatach plastycznych, na których się zresztą poznaliśmy. Naszym zadaniem było namalować martwą naturę. Każdy zajął miejsce przy swojej sztaludze. Pomijam fakt, że zniszczył mój obraz, gdy poszłam po farbę, której mi brakowało.- Przerwała na sekundę, upewniając się, że inni nadążają. Olek uśmiechnął się, bo wiedział co Jennifer zaraz powie.
- Wylał na moją głowę brudną wodę do płukania pędzli.- Przerwał jej prześmiewczy śmiech kolegów Olka, którzy przybijali sobie z nim piątki.- Jeszcze nie skończyłam.- Gdy ucichli, kontynuowała.- Nie chciałam pozostać mu dłużna i roztrzaskałam pudełko po farbach na jego głowie.- Tym razem to koledzy i siostry Jenny zaczęli się śmiać. Znajomi Olka ukrywali uśmiechy, by ten tego nie zauważył. Jennifer uśmiechnęła się z satysfakcją na wspomnienie pudełka na farby z cieniutkiej sklejki, które z głośnym hukiem rozpadło się na kawałki.
- Mówiłeś, że miałeś te szwy po wdaniu się w bójkę z dresami.- Chudy, wysoki, ciemnowłosy chłopak odezwał się do Olka. Siostry i ich koledzy śmiali się dalej.
- Dosyć!- Olek podniósł głos.- Zbliżył się do Jennifer i sapnął jej w twarz. W jego oczach błyszczało zażenowanie i furia.- Zaraz się przekonamy na co cię stać.
       Jennifer ze spokojem go wyminęła, pokazując ruchem ręki swojej drużynie, by poszli za nią. Na terenie Orlika znajdują się cztery szatnie, dosyć sporej wielkości. Do jednej wejdzie jakieś 35 osób. Ich wielkość zapewne jest spowodowana pobliską szkołą, której uczniowie często przychodzą tu w ciepłe dni na lekcje wychowania fizycznego. Błękitne szafki pyszniły się nowością. Podłoga wyłożona była szarym linoleum. Ściany i sufit były natomiast białe. Sztuczne światło nie pozostawiało żadnego zacienionego miejsca. Rzuciły swoje torby na ławki z ciemnego drewna i zaczęły wyciągać z nich ubrania.
- Masz jakiś plan?- Vanessa przesunęła zasuwkę w drzwiach.
- Grać tak jak zawsze, czyli najlepiej.- Jenny zaczęła się przebierać.
* * *
       Gdy wyszły z szatni, koledzy z drużyny już na nie czekali. Pomimo, że było ciepło, słońce skrywało się za grubym płaszczem chmur.
- Gotowe dać im łomot?- Jaś zerknął na boisko.
- Oczywiście.- Megan wkroczyła pewna siebie na boisko, a za nią reszta drużyny.
- Tym razem ja stanę na bramce.- Powiedział Janek i w tej samej chwili dostrzegł przeciwną drużynę wchodzącą na murawę.
- Dobrze. Ja zajmę twoją poprzednią pozycję. Reszta bez zmian mam rozumieć?- W odpowiedzi kiwnęli głowami.
- Ja prawa, ty środek, Jenny lewa strona, a Vanessa z Dominikiem obrona.- Uściśliła Megan.
- Damy radę. Jak zawsze zresztą.- Jennifer się uśmiechnęła i wraz z pozostałymi przeprowadziła szybką rozgrzewkę, po czym zajęli swoje miejsca.
       Mecz szedł jak po maśle. Bartek strzelił pierwszego gola jakieś pięć minut po rozpoczęciu. To tylko podsyciło gniew przeciwników. Jennifer podała piłkę do Megan. Ta z impetem trafiła w nią nogą. Przedmiot z taką prędkością wpadł do bramki, że zawodnicy byli jedynie w stanie dostrzec ledwo widoczną przelatującą w powietrzu jasną smugę. W siatce widoczna była wypalona dziura, za którą leżała piłka, osmalona prawdopodobnie w miejscu kopnięcia Meg. Przeciwnicy przerwali mecz, aby przyjrzeć się zjawisku. Bramkarz patrzył w piłkę jak w magiczną kulę.
- Coś ty zrobiła z tą piłką?- Powiedział w końcu.
- Przecież była brudna od samego początku meczu.- Vanessa prędko stanęła w obronie siostry.
- To jak wyjaśnisz dziurę w siatce?- Bramkarz nie dawał za wygraną.
- Jest tam od co najmniej tygodnia.- Jennifer się dołączyła. Chłopak chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz Dominik go uprzedził.
- Będziemy dalej ględzić o brudnej piłce, czy skończymy mecz?
       Wszyscy wrócili na swoje miejsca i wznowili grę. Jennifer zauważyła osmalony but Megan i zastanawiała się, czy ona również to dostrzegła. Chwilę później Olek trafił do ich bramki. Jenny nie pozostała mu dłużna, zdobywając kolejny punkt dla swojej drużyny. Tym razem piłka w miejscu uderzenia pokryła się szronem. Zawodnicy przeciwnej drużyny postanowili zignorować ten fakt. Jennifer podniosła wzrok, nie chcąc zwracać uwagi na swój oszroniony bok buta. „Wkładamy w to zbyt dużo emocji. Oby nie stało się nic gorszego”.- Pomyślała w momencie odebrania piłki Olkowi. Chłopak nie ustępował, próbując ją przejąć przez całą drogę do bramki jego drużyny. Słońce wyłoniło się zza chmur, ogrzewając wszystkich swoimi  promieniami. Jennifer ani przez chwilę nie dała Olkowi forów. Czuła ciepło słońca nagrzewającego czarną koszulkę na jej plecach. Czuła się jak unoszona przez skrzydła. Biegła prosto w stronę bramki. Stwierdziła, że co ma się stać i tak się stanie. Zerwał się wiatr. W momencie, w którym już prawie kopnęła piłkę, zapewniając kolejny punkt dla jej drużyny, Olek z premedytacją zamiast odebrać jej obiekt walki, skupił całą swoją siłę na kostce Jennifer. Ta zaskowyczała z bólu i upadła zszokowana na boisko, pozwalając tym samym radośnie poturlać się piłce w odległy kąt boiska. Olek odwrócił się w jej stronę z triumfalnym uśmiechem. Jenny posłała mu wściekłe spojrzenie, w którym skumulowała wściekłość wszystkich ostatnich zdarzeń. Wiatr zawirował wokół ich dwójki. Związane w kitkę włosy dziewczyny unosiły się teraz z kierunkiem ruchu powietrza. Ledwo widoczny blask niesiony z niespodziewanym podmuchem okrążył sylwetkę chłopaka i uderzył całą swą mocą w jego lewą pierś, tworząc warstwę lodu stopniowo rozlewającą się po jego koszulce.
- Jenny!- Vanessa po chwili podbiegła do siostry wraz z resztą drużyny.
       Ta szybko odwróciła wzrok przestraszona tym co właśnie zrobiła. Cała wściekłość uleciała z niej w ułamku sekundy. Wiatr momentalnie ustał. Olek przykucnął na ziemi przerażony całym zajściem. Lód przestał się rozchodzić, jednak ten czuł, jakby zimna skorupa zdążyła wbić się w jego ciało, powodując potężny ból. Był blady ze strachu. Dodatkowo odkrył, że but, którym wymierzył cios Jenny w jednym miejscu pokrył szron. Jennifer siedziała naprzeciwko niego, ostrożnie masując obolałą kostkę. Obserwowała chłopaka, zastanawiając się, czy jakiekolwiek kłamstwo będzie miało tutaj sens.
- Stary, odwaliło ci?!- Bramkarz wydawał się nie dostrzegać stanu kolegi.- To jest przesada nawet jak na ciebie!
- Wiedźma!- Wykrztusił Olek.- Wy dwie, i pewnie tamta trzecia też!- Wskazał po kolei palcem na każdą z sióstr.- Jesteście wiedźmami!
- Daj już spokój, nie poniżaj się bar… Coś ty mu zrobiła?- Pulchny chłopak dostrzegł lód na koszulce kolegi. Teraz patrzył na Jennifer jednocześnie zły jak i przerażony.
       Razem z bramkarzem chwycili ostrożnie Olka i powoli zaczęli wyprowadzać go z boiska. Ten burknął tylko „Wygraliście”, krzywiąc się przy tym z bólu, po czym odszedł z dwoma kolegami w stronę szatni. Za nimi ruszyła reszta drużyny. Bartek i Jaś pochwycili Jenny, pomagając jej stanąć. Postarała się przerzucić cały ciężar ciała na lewą nogę. Bartek spojrzał na jej kostkę, która zaczynała puchnąć. Na jego twarzy pojawiły się rumieńce złości.
- Co za kretyn. Jak tylko dorwę go w swoje ręce to obiecuję, że nogi mu z…- Zaczął się coraz bardziej nakręcać.
- Spokojnie.- Jennifer mu przerwała.- Żyję, nic mi się nie stało… to znaczy nic poważnego.
- O co mu tak właściwie chodziło?- Dopytywał się Jaś.
- Nie mam pojęcia- Odparła Jennifer.
       Poczekali aż ostatni zawodnik przeciwnej drużyny zejdzie z boiska, po czym skierowali się w stronę wyjścia. Vanessa dojrzała, że chłopak trzymał w rękach piłkę i odnosząc ją, bacznie się jej przyglądał. Siostry wymieniły spojrzenia. Wiedziały, że będą musiały opowiedzieć o wszystkim Uli.
- Dziś już raczej nie popływam.- Jenny się skrzywiła.
- Nie martw się. Biorąc pod uwagę wasze „zdolności samo-regeneracji” za jakieś trzy lub 4 dni będziesz śmigać tak szybko jak na meczu.
- Albo nawet szybciej.- Adam wyprzedził ich, aby otworzyć drzwi od jednej z szatni.- Gdybyście miały jeszcze jakieś super-moce, mogłybyście zwalczać zło w naszym mieście, nie martwiąc się szczególnie o zdrowie.
- Mówiąc „zło w naszym mieście” masz na myśli dresów niszczących okoliczne ławki?- Vanessa wskazała głową graffiti znajdujące się na jednej z czterech szatni.
- Gdy pojawią się super bohaterki z pewnością znajdą się przestępcy.
- Oczywiście, bo przestępcy nie marzą o niczym  innym, jak o zostaniu skopanym przez pseudo-bohaterki.- Megan spojrzała na niego wymownie.- Poza tym nie widzę nas jako „zamaskowane mścicielki”- Przyznała.
- Jakbyście się odpowiednio ubrały…- Upierał się Adam.
- Nawet gdyby- Powiedziała Jennifer.- To z pewnością nie byłyby to błyszczące kostiumy z obcisłej lycry, nie zakrywającej prawie niczego co powinny.
- Szkoda…- Adam się rozmarzył. Jennifer wyprostowała się i szturchnęła go ramieniem, co miało znaczyć, że wybrał kiepski moment na wyobrażanie sobie tego.- No co? Pomarzyć nie można?- Puścił oczko do sióstr.
- Może nie, gdy stoimy tuż obok?- Vanessa uśmiechnęła się.
- Najlepiej powieś sobie nasze zdjęcia nad łóżkiem dla lepszego zobrazowania.- Doradziła Megan.
- A myślisz, że to modelki pokrywają całą moją ścianę sypialni? Skradam się niczym psychopatyczny stalker i pstrykam wam zdjęcia o każdej porze dnia i nocy.- Złożył dłonie w aparat, przystawił do oczu i udawał, że naciska przycisk.
Siostry tylko pokręciły głowami i bez słowa zniknęły w swojej szatni.

                                                                                   Prawa autorskie zastrzeżone

3 komentarze: